Jak oni to zrobili? Ślub glamour&vintage

ŚLUB CZYTELNIKÓW Patrycja Jaworska & Michał Jaworski
Od zawsze marzył mi się ślub za granicą, ale przede wszystkim (i chyba najbardziej) ślub w stylu vintage. W tej konwencji czuję się prawdziwie sobą. Od małego uwielbiałam przeglądać czarno-białe zdjęcia moich przodków i raz po raz odkrywać rodzinne historie z nimi związane.

Retro glamour z epoki z lat dwudziestych XX wieku

Bardzo zależało mi na tym, aby nasz ślub wyglądał elegancko i był ponadczasowy. Stąd pomysł na bardzo formalny strój Pan Młodego − czarny smoking z jedwabną, wiązaną muchą, czarnymi lakierkami, pasem smokingowym, koszulą z czarnymi jubilerskimi guzikami, białą poszetką oraz białym goździkiem.

Mój ubiór również inspirowany był latami dwudziestymi. Miałam na sobie dopasowaną, koronkową suknię z cielistym podbiciem, satynowe buty w szpic i bardzo delikatną biżuterię. Wisienką na torcie był nieziemski welon od Sibo Designs. Od zawsze zachwycały mnie staromodne welony otulające głowę, welony-czepki czy przepiękne koronkowe welony mantilla, najlepiej długie, katedralne.

Najważniejsza jest pamięć

Wielką wagę przykładam do korzeni i tradycji rodzinnych. Moi dziadkowie byli dla mnie najwspanialsi na świecie. Zawsze powtarzali, jak bardzo chcieliby być na moim ślubie. Niestety, nie było im to dane, dlatego tak niezmiernie ważne było dla mnie, aby w tym szczególnym dniu byli przy mnie. Zeskanowałam więc ukochaną fotografię ślubną moich dziadków i włożyłam do malutkiej ramki. W dniu ślubu tak przygotowana ramka wisiała przyczepiona wśród wstążek do mojego bukietu. Ta mała, a jakże ważna rzecz dodawała mi otuchy i wewnętrznego ciepła na sercu.

Nasze talizmany

Naprawdę długo zastanawialiśmy się, jak sprawić, by nasze obrączki były dla nas wyjątkowe. Przede wszystkim miały być naszymi talizmanami, przypominającymi zarówno w lepszych, jak i gorszych chwilach o naszej miłości. Jak jednak tego dokonać? Po długich namysłach w końcu wpadł mi do głowy pomysł idealny. Z wierzchu miały być klasyczne i skromne, stworzone na wzór obrączki mojej babci, natomiast w środku miały skrywać tajemnicę – grawer z magicznym słowem „Kocham Cię” napisany naszym własnym pismem (moim pismem na obrączce męża i odwrotnie) oraz zielony szmaragd, znajdujący się we wnętrzu obrączki, widoczny tylko po jej zdjęciu. Mieliśmy to szczęście, że udało nam się znaleźć wspaniałą firmę „Wasze Obrączki”, która nie tylko podjęła się tego zadania, ale także dała nam możliwość uczestniczenia w procesie tworzenia obrączek.

Diabeł tkwi w szczegółach

Zamiłowanie do stylu vintage bardzo chciałam połączyć z moją drugą pasją – leśnictwem. Motyw leśny stał się naszym tematem przewodnim, który przejawiał się na każdym kroku, acz w małych detalach. Razem z Narzeczonym zaprojektowaliśmy własny, imienny stempel w kształcie poroża, który wykorzystaliśmy na kopertach do naszych zaproszeń. Dodaliśmy także do każdego zaproszenia bażancie piórko. Nasze winietki osiadły na niewielkich srebrnych porożach, z kolei przed tortem ustawione były dwa, pomalowane złotą farbą przez moją mamę, łosie symbolizujące Młodą Parę.

Skromne przyjęcie dla najbliższych zamiast wesela

Bardzo nie chcieliśmy tradycyjnego wesela. Nie było tańców, zabaw weselnych ani nawet tłuczenia kieliszków czy powitania chlebem i solą, nie było nawet pierwszego tańca! Był za to klimatyczny występ Pana Młodego na fortepianie z dedykacją dla Panny Młodej, poruszająca i jednocześnie zabawna przemowa świadka oraz kilkuminutowy filmik z naszego zagranicznego ślubu cywilnego. W trakcie przyjęcia czas umilał nam pianista.

Magiczne dekoracje

Na całe szczęście razem z mamą mamy niemalże identyczny gust, dzięki czemu każdy, nawet najdrobniejszy szczegół planowałyśmy razem. Ponieważ na punkcie detali i dodatków mamy hopla, już na dwa lata przed, obmyślałyśmy, wyszukiwałyśmy i kompletowałyśmy wszystkie dodatki. Skompletowałyśmy nawet całą zastawę i inne dekoracje na stół Państwa Młodych, które finalnie pojawiły się na naszym stole w dniu ślubu. Głównymi kolorami przewijającymi się na naszym ślubie była butelkowa zieleń, biele, szarości i złoto, gdzieniegdzie także srebro.

Przy pomocy ogromnie utalentowanej Ani z „Na Kokardę” udało nam się stworzyć magiczny klimat, sprzyjający ciepłym rozmowom i miłej, romantycznej atmosferze. Nasze malutkie i nietypowe przyjęcie było poniekąd eksperymentem. Do końca nie wiedzieliśmy i nie byliśmy przekonani, czy goście − przyzwyczajeni do typowych wesel − będą zadowoleni, czy się odnajdą, nie zanudzą. Nie myśleliśmy jednak, że całe to przedsięwzięcie uda się aż tak wspaniale. Było warto!

Rady dla przyszłych Panien i Panów Młodych:

Nawet jeśli ktoś obiecuje, że zajmie się daną rzeczą w dniu ślubu – ustalcie szczegóły, spytajcie, czy o obietnicy pamięta.

Dopilnujcie wszystkiego samodzielnie. Jeśli planujecie skorzystać z pomocy innych osób, rozdzielcie konkretnie zadania.

Róbcie swoje, nie oglądajcie się na nieprzychylne opinie. To przecież ma być Wasz wymarzony dzień!

Nie zostawiajcie zakupu garnituru i innych dodatków dla Pana Młodego na ostatnią chwilę.

 

Książka adresowa:

Fotograf: Grace & Blush – Wedding Photography by Jasmin Johanna

Filmowcy: GreenArt-Studio

Kwiaty i dekoracje: Na Kokardę

Obrączki: Wasze Obrączki

Restauracja: Bistro Warszawa

Tort: Galeria Słodkości

Limuzyna: Limuzyna do ślubu

Papeteria: Love Prints

Suknia: Atelier Juliette

Welon: Sibo Designs

Buty: Badgley Mischka z salonu Ksis w Warszawie

Pudełko na pierścionek i obrączki: Secret Keeper Box

Ozdobne okrągłe pudło na ślubną biżuterią i bieliznę: Trousseau & Co.

Makijaż: Katarzyna Łuczak (Crazy Make Up Team)

Smoking: Wilvorst (żeby było śmieszniej, z salonu Tylko Ona)

Mucha: Poszetka.com

Buty Pana Młodego: Zalando

Spinki do mankietów: Vistula