Kurs Na Miłość LUBIĘ TO !

Lubię prowadzić kursy przedmałżeńskie, bo ludzie, którzy przychodzą, mają konkretny cel: są przed ślubem, chcą mieć ślub i udany związek. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która jest ważna: myśleć o tym, że chce się zbudować lepszy związek, lepszą rodzinę − mówi ks. Jacek WIOSNA Stryczek w rozmowie z Aleksandrą Żak.

Jednym z elementów przygotowania do ślubu są kursy przedmałżeńskie. Czy może Ksiądz powiedzieć czemu służą takie kursy i dlaczego ważne jest, żeby w nich uczestniczyć?

Mogę odpowiedzieć na to pytanie z perspektywy kursu, który sam prowadzę. Po pierwsze, w kursach biorą udział pary, które biorą ślub w kościele. Mam takie wrażenie, że gdyby zapytać młode pokolenie: „ile katolika w katoliku”, to okaże się, że prawie nic. Ludzie mają ogólny pogląd na istnienie Kościoła i wiarę, a dobrze jest się dowiedzieć, co tak naprawdę wybierają. W trakcie mojej części kursu tłumaczę, co się kryje pod pojęciem sakramentu małżeństwa i ślubu w kościele. Druga rzecz, która jest ważna na kursie takim jak u mnie dotyczy jakości związków. To dziwne, ale ludzie chodzą na szkolenia z pracy z klientem, z wystąpień publicznych, a każdy uważa, że miłość to mu sama wyjdzie. A miłość jest sztuką. Trzeba się jej uczyć. Na kursie staramy się przekazać jak najwięcej konkretnej wiedzy dotyczącej tego, jak się buduje fajne, udane związki.

Kurs, który Ksiądz prowadzi już prawie 20 lat, zatytułowany jest „Kurs na miłość”. Skąd pomysł na taką nazwę? I czy w tak długim czasie ewoluował?

Prapoczątki tego kursu związane są z moją przyjaźnią z Markiem i Martą Babikami. Nasze dyskusje to były takie „nocne Polaków rozmowy”, które zaczynaliśmy gdzieś wpół do dwunastej w nocy. Pojawił się taki wątek: jak to jest, że kiedy młodzi ludzie zakochują się, często odchodzą od Boga? Przecież Bóg jest miłością! Co łączy młodych ludzi − czy to miłość? Chcieliśmy te dwie rzeczywistości ze sobą spotkać i pokazać, że Bóg, który jest miłością, potrafi tę ludzką miłość przenieść na wyższy poziom. To jest „Kurs na miłość”.

Oczywiście, kurs jest cały czas modyfikowany, dostosowujemy go do naszych odbiorców. Ostatnia rewolucja była związana z tym, że według statystyk w Polsce tylko 1/3 par bierze ślub kościelny. Nie jest już tak jak kiedyś, że gdy dwie osoby zaczynały być parą − to później się zaręczały, jak się zaręczały − to brały ślub, a jak ślub − to w Kościele. Nową misją kursu jest pokazanie sakramentu małżeństwa jako pomysłu na miłość. Pokazujemy, jaki typ związku, jaki rodzaj miłości wpisuje się w decyzję na ślub w Kościele.

Czy do udziału w kursie przedmałżeńskim trzeba się przygotować?

Na kurs u mnie może przyjść nawet ktoś, kto nie ma pary, bo jest to po prostu wiedza. Myślę, że, gdyby część osób przed stworzeniem związku przyszła na ten kurs, to potem lepiej by im poszło. Lubię prowadzić kursy przedmałżeńskie, bo ludzie, którzy przychodzą, mają konkretny cel: są przed ślubem, chcą mieć ślub i udany związek. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która jest ważna: myśleć o tym, że chce się zbudować lepszy związek, lepszą rodzinę.

Z jakimi pytaniami najczęściej się Ksiądz spotyka, przygotowując pary do ślubu?

Nie wiem, czy oni mi zadają pytania − myślę, że ja wiem, czego oni potrzebują, a pewnie nawet nie wiedzieliby, jak o to zapytać. Teraz jest bardzo dużo związków złej jakości. Jest przyzwolenie na nowy typ ślubu – ślubuję ci, że będę z tobą tak długo, jak będzie mi dobrze. Ludzie w związkach koncentrują się przede wszystkim na zaspokojeniu własnych potrzeb, kryje się za tym masa egoizmu. Staram się pokazać ludziom przejście od związków złej jakości, opartych na egoizmie, do prawdziwej miłości, w której człowiek przekracza siebie na rzecz drugiej osoby. Bo po katolicku związek definiuje się nie przez to, czy jest mi dobrze, tylko przez to, że twoje TY jest dla mnie interesujące. Że to, iż TY inaczej myślisz jest dla mnie fajne, chciałbym to odkryć i za tym podążać. Nie tak, że każdy ciągnie kołdrę w swoją stronę, tylko że ludzie się chcą spotkać.

Czy podczas kursu wydarzyła się jakaś historia, która zapadła Księdzu w pamięć?

Kiedyś jedna para zadała mi pytanie, czy ja myślę, że oni znajdą księdza, bo chcieli wziąć ślub w Indiach, na słoniach. Ja mówię, że na słoniach, pod słoniami, obok słoni można się zaręczyć, pocałować, ale ślub to poważna rzecz. Jeżeli całe życie potraktowalibyśmy jako wieżowiec, to przygotowanie do ślubu i ślub to jest fundament. A fundament musi być mocny. Teraz jest tendencja, żeby wydziwiać przy ślubach, wokół ślubów wyrósł ogromny biznes, który zachęca do kombinowania. Myślę, że często ludzie gubią to, co najważniejsze w ślubie, czyli że kładą fundament pod swoje nowe życie.

Jest Ksiądz pomysłodawcą jeszcze jednej inicjatywy skierowanej do narzeczonych − „Ślub Pełen Miłości”. Na czym polega ten projekt?

Kiedy dwie osoby się kochają, świętują swoją miłość, to fajnie, żeby też inni mogli się z tego powodu cieszyć. Przekierowujemy gorliwość związaną szczególnie z przyjmowaniem życzeń np. na ufundowanie indeksu dla dziecka z Akademii Przyszłości. To są najgorsi uczniowie w szkole, którzy dostają indywidualną opiekę tutora, dzieci, w które trzeba uwierzyć, żeby poradziły sobie w życiu. Jest więc tak, że ślub od razu ma na koncie dziecko. Dziecko, w sensie nowego narodzenia ucznia Akademii, nowego początku jego życia. Akademia działa tak, że potrafi przeobrazić zagubione dziecko pełne porażek w osobę samodzielną, która radzi sobie w życiu. Warto zachęcić gości, żeby zamiast kupowania kwiatów dołączyli do grona fundatorów takiego indeksu.

Na koniec: czy ma Ksiądz jakąś złotą radę dla narzeczonych?

Miłość jest sztuką i nie należy tego robić tak, jak się czuje, tylko trzeba tego się nauczyć.