Paprocki & Brzozowski

Nie ma drugiej takiej samej!

Paprocki & Brzozowski to marka, którą zna każdy polski wielbiciel mody. Ich pokazy przyciągają tłumy gwiazd i dziennikarzy modowych, a kolekcje wyprzedają się na pniu. Po latach pracy w branży projektanci znają ją od podszewki. Suknie ślubne, które wychodzą spod ich igły, to prawdziwy majstersztyk.

Nie ma chyba kobiety, która nie marzyłaby o kreacji od Paprockiego & Brzozowskiego. Ten rok należał właśnie do nich. Nie tylko za sprawą 15-lecia działalności, które niedawno świętowali. Ale… po raz pierwszy w swojej karierze zaprezentowali własną kolekcję za oceanem, w samym sercu Nowego Jorku. Tym pokazem projektanci spełnili swoje największe marzenie. Specjalnie dla czytelniczek magazynu „Wedding” słynny duet zdradza, jak powstają ich suknie i jak przygotowują do ślubu każdą Pannę Młodą.

 

Edyta Folwarska: Ten rok jest dla Was szczególnie ważny. Przede wszystkim dlatego, że obchodzicie 15-lecie istnienia swojej marki Paprocki & Brzozowski.

Mariusz Brzozowski: To prawda. Chociaż 15-lecia nie celebrujemy jakoś szczególnie. Do świętowania wyznaczyliśmy sobie mniej spektakularne daty, nie okrągłe. Obchodziliśmy 13-lecie, mamy nadzieję, że będziemy świętować 17-lecie.

Marcin Paprocki: Trzeba zaznaczyć, że jako pierwsze celebrowaliśmy 10-lecie, bo to była pierwsza okrągła liczba. Ale faktycznie zostawiliśmy sobie do świętowania 17-lecie, bo to dla nas szczęśliwa liczba.

M.B.: Ponieważ w siedemnastce jest siódemka, a ta cyfra jest dla nas bardzo szczęśliwa. Prześladuje nas od początku naszej kariery. Pierwszy butik mieliśmy na Mokotowskiej 73, później na Kruczej 17, a teraz na Wiejskiej 17. Ja się urodziłem 17 maja, jestem siedemdziesiąty siódmy rocznik, obaj mamy po dwie siódemki w dacie urodzenia. Ta siódemka jest dla nas taka szczęśliwa.

 

E.F.: Czyli pokaz najnowszej kolekcji, który odbył się w Nowym Jorku, nie był uwieńczeniem 15-lecia Waszej pracy?

M.B.: Pokaz odbył się w kultowym New Museum w Soho, w ramach współpracy z Polish-American Fashion Foundation. Było to dla nas niesamowite doświadczenie i przeżycie, bo nigdy nie pokazywaliśmy się za granicą, zatem tym bardziej byliśmy podekscytowani. Wszystko się udało, więc jesteśmy bardzo zadowoleni. Ale nie był to pokaz związany z 15-leciem naszej działalności…

 

E.F.: Jak przez te 15 lat zmieniała się moda polska?

M.B.: Ta moda bardzo się zmieniła. W momencie kiedy zaczynaliśmy pracę jako projektanci, tak naprawdę nie było dostępu do niczego, co zagraniczne, co ze świata mody. Więc ta nasza moda była bezpieczna. Mieliśmy dostępne tylko gazety, gdzie trzeba było poświęcić trochę czasu, by poprzeglądać coś, co się dzieje w świecie mody. Dzisiaj jest powszechny dostęp do internetu i wszystkich mediów, dzięki czemu o wiele łatwiej i szybciej można znaleźć różne informacje, inspiracje, a kobiety na pewno z tego czerpią.

 

E.F.: Jaka jest obecnie Panna Młoda? A jak wyglądała 15 lat temu?

M.P.: Teraz Panna Młoda jest dużo bardziej odważna. Kiedy moda jeszcze tak nie eksperymentowała z fasonami, różnymi koronkami, kiedy Polacy nie mieli aż takiego dostępu do światowych materiałów, to wszystko było takie skromne i proste. My nie od samego początku fokusowaliśmy się na modzie ślubnej, dopiero od jakiegoś czasu to robimy. Ale zaczynaliśmy na tyle wcześnie, że mamy pogląd na to, jak wszystko się zmieniało. Od prostych fasonów po takie już bardzo spektakularne. Co prawda nie jesteśmy zwolennikami „księżniczkowej bezy” i tylko kilka razy zdarzyło nam się ją uszyć, ale, oczywiście, w naszym wydaniu, więc też nie była bardzo cukierkowa.

 

E.F.: Jeżeli chodzi o suknie ślubne, to indywidualnie dopasowujecie je do Panny Młodej? Czy też macie swoje kolekcje?

M.B.: Skupiamy się na indywidualnych projektach, ale, oczywiście, mamy też swoje kolekcie. Klientki mogą zobaczyć, co oferujemy i w jakim duchu projektujemy suknie ślubne. Tak naprawdę skupiamy się na tym, czego klientka oczekuje od nas. Jeżeli przychodzi Panna Młoda, to najpierw rozmawiamy o tym, co ona lubi, jak chciałaby wyglądać, jaki jest klimat całej ceremonii. Bo do tego też trzeba się dopasować i to bardzo często. Wtedy przygotowujemy projekty specjalnie dla Panny Młodej. One mogą się zmieniać. Panna Młoda mówi nam, co jej nie pasuje, co chce zmienić, np. że wolałaby głęboki dekolt zamiast dekoltu w łódkę. Jesteśmy bardzo elastyczni, ale pamiętajmy równocześnie, że wszystko musi mieć zachowane proporcje i współgrać z całością.

M.P.: Oczywiście, korzystając z własnego doświadczenia, staramy się doradzić Pannie Młodej tak, żeby wyglądała naprawdę dobrze. Często jej wyobrażenia o tym, jak sukienka będzie wyglądała, mijają się z rzeczywistością. Nasza rola więc w tym, by dopasować dany fason tak, aby tej nocy była królową balu i, naturalnie, naszą wizytówką.

E.F.: Panna Młoda może czuć się w Waszej sukni w pełni wyjątkowo między innymi dlatego, że dana kreacja może już się nie powtórzyć.

M.B.: Na pewno druga taka sama suknia ślubna się nie zdarzy. Panna Młoda może być tego pewna. Nie ma takiej możliwości, byśmy powtórzyli suknię ślubną, nawet jeżeli klientka pokaże na zdjęciu z naszej kolekcji, że chciałaby dokładnie tę sukienkę, to ona i tak będzie się czymś różniła od pierwowzoru. Mamy taką zasadę, aby nie powtarzać całkowicie tej samej kreacji.

 

E.F.: Zdradźcie, jak będą wyglądały trendy ślubne na przyszły rok: 2016.

M.P.: Trendy ślubne nie ulegają aż tak wielkim zmianom jak trendy w modzie codziennej. Obserwując to z boku, mam wrażenie, jakby cały czas w modzie ślubnej gościły koronki, długie fasony, powłóczystość, a to z trenem, a to bez trenu. Biały kolor lub odcień śmietankowy. My tworzymy swoją wizję i od wielu sezonów uważamy, że koronka w połączeniu z innymi materiałami w wersji écru jest najciekawszym rozwiązaniem.

M.B.: Poza tym nie staramy się ślepo podążać za trendami, ponieważ projektujemy na specjalne życzenia klientek. I tutaj czasami trudno jest mówić: „Nie. Bo teraz w trendach jest modne to czy tamto”. Kobieta chce wygadać w tym najważniejszym dniu wyjątkowo i my jesteśmy dla niej i właśnie dla niej tworzymy kreację. Nie możemy też ukierunkowywać jej tylko na trendy, bo niekoniecznie Panna Młoda musi się w nich odnaleźć.

M.P.: Luźno podchodzimy do trendów też ze względu na to, że niektóre sukienki ślubne powstają nawet i rok. Gdybyśmy chcieli bardzo mocno przejmować się trendami, to zaczynając prace w styczniu, a kończąc w grudniu – jak czasem się dzieje – projekt byłby już nieaktualny. Po prostu tworzymy sukienki ponadczasowe.

E.F.: Czy zdarzyło się Wam, że Panna Młoda trafiła do Was, nie mając zielonego pojęcia, jak jej suknia ślubna powinna wyglądać? Nie wiedziała kompletnie nic, jaki fason, jaki kolor… Co w takiej sytuacji?

M.B.: My jesteśmy jak lekarz. Panna Młoda musi nam zdradzić wszystkie swoje sekrety, czyli czego nie lubi w sobie, co powinniśmy ukryć, a co uwydatnić. Jakie podobają się jej materiały, czy lubi błysk, mat, koronkę, a może prześwity. Na podstawie tych informacji wyciągamy wnioski i tworzymy niepowtarzalny w swoim rodzaju projekt.

M.P.: Pytamy także o kontekst, czyli w jakim klimacie będzie ślub. Kościół i otoczenie mają znaczenie ogromne. Jeśli ślub zostanie zaplanowany w klimacie sielankowym, boho, to wiadomo, że nie będzie pasowała sukienka w stylu Królewny Śnieżki.

 

E.F.: Jesteście za welonem? Czy to już jest passé?

M.B.: Welon zawsze wygląda bardzo spektakularnie i dostojnie. Więc jeżeli klientka nie jest do końca zdecydowana na niego, a sukienka pozwala na to, żeby welon się pojawił, to zawsze jej to proponujemy. Zazwyczaj jest duży i obszywany koronką. Po prostu spektakularny.

M.P.: Zauważyliśmy taką tendencję wśród naszych klientek, że jak już zdecydowały się na welon, to jest on duży: pięć metrów, siedem. Kiedyś robiliśmy suknię ślubną, która swoją premierę miała w kościele Mariackim, a przestrzeń w Krakowie pozwalała nam na to, aby naprawdę zaszaleć i welon miał chyba siedemnaście metrów. To bardzo spektakularne…

E.F.: Bywacie na ślubach swoich klientek?

M.B.: Niestety, nie, mimo że dostajemy zaproszenia. Zazwyczaj jednak albo jesteśmy gdzieś na wyjazdach, albo jesteśmy bardzo zapracowani. I ciężko jest nam się dopasować terminowo. Bardzo żałujemy…

M.P.: Ale dostajemy od klientek zdjęcia ze ślubów i to jest dla nas bardzo ważne i miłe. Za każdym razem podkreślamy, że bywamy na tych ślubach metaforycznie dzięki sukienkom.

 

E.F.: Wy bardzo czujecie kobiety. Wyciągacie z nich to, co najlepsze, stawiacie na seksapil. Co Was inspiruje?

M.B.: Wszystko nas inspiruje, chociaż najbardziej to właśnie kobiety działają na naszą wyobraźnię. Jeżeli mówimy o sukniach ślubnych, to inspiruje nas rozmowa z kobietą. Zawsze musimy złapać nić porozumienia, sympatii.

M.P.: Suknie zawsze staramy się dopasować do osobowości. Wiem, że to brzmi strasznie patetycznie, ale naprawę jeśli długo pracuje się w tym zawodzie, to już posiada się tę umiejętność. My nie przebieramy tych kobiet. Jeśli widzimy, że dany projekt zmierza w kierunku zbyt teatralnym, to stopujemy. Odradzamy pewne zastosowania, aby kobieta w ciągu tego dnia czuła się swobodnie, pięknie, a nie żeby czuła się przebrana, gdzie każdy ruch musi kontrolować, by sukienka dobrze się układała. Trzeba pamiętać, że niektóre rozcięcia pięknie wyglądają na zdjęciach i są robione pod pokaz czy sesję zdjęciową, ale nie mają racji bytu w codziennym zastosowaniu. Toteż staramy się wyjaśnić Pannom Młodym, że to, co ładnie wygląda na sesji, nie zawsze ma zastosowanie w życiu codziennym.

E.F.: Wasza kolekcja zaprezentowana w Nowym Jorku podbiła wszystkie kobiece serca. To są pastele, to są koronki. Czy to będzie królować w przyszłym roku?

M.B.: To są kolory, które będą królowały na wiosnę, będzie też dużo błysku, złota i srebra.

 

E.F.: Tylko czy to są barwy dla każdej kobiety?

M.P.: Na pewne okazje tak. Oczywiście, nie zawsze ten błysk i nie dla każdej kobiety od góry do dołu, tyko np. jeden element. Bo trendem będzie błysk i romantyczna koronka. Mocnym trendem będą przestrzenne kwiaty w koronce. To wszytko też stosujemy w naszej kolekcji.

 

E.F.: Czym się inspirowaliście, tworząc tę kolekcję?

M.P.: W tej kolekcji postawiliśmy na renesans.

M.B.: A zaczęło się od tego, że będąc w Mediolanie, poszliśmy m.in. na wystawę Leonarda da Vinci. Tam zafascynowaliśmy się obrazami, które znaliśmy już wcześniej. Ale zobaczyliśmy je na żywo i stwierdziliśmy, że fajnie będzie zmierzyć się z tym tematem.

M.P.: Cieszy nas fakt, że kolekcja została bardzo entuzjastycznie przyjęta w Nowym Jorku. To nas naładowało pozytywną energią do tego stopnia, że zamiast trzydziestu sylwetek, postanowiliśmy w Polsce na pokazie mody zaprezentować nawet czterdzieści pięć. Bo naprawdę dobrze zaczęło nam się pracować przy tej kolekcji. Chcemy też przygotować pewną niespodziankę dla tych, którzy widzieli naszą kolekcję w Nowym Jorku, żeby na pokazie w Warszawie również zobaczyli jakiś smaczek.

 

E.F.: Kto jest Waszą muzą? Wiem, że współpracujecie z Pauliną Krupińską…

M.B.: Paulina na pewno jest naszą muzą i kobietą, która jest bardzo inspirująca. Ale nie mamy konkretnie jednej takiej osoby, która by nas inspirowała.

M.P.: To jest tak, że inspirują nas osoby, z którymi aktualnie współpracujemy.

M.B.: Każda kobieta nas inspiruje, każda, dla której coś robimy.

 

E.F.: Współpracujecie chyba ze wszystkimi polskimi gwiazdami…

M.P.: To prawda. Przez te 15 lat udało nam się współpracować ze wszystkich, z którymi marzyliśmy i chcieliśmy współpracować.

 

E.F.: Zdarza się tak, że przychodzą zwykłe kobiety i mówią tak: „Chciałabym poczuć się jak gwiazda”? Co wtedy?

M.B.: Tak, oczywiście, że tak się zdarza, i to nawet często; kobiety przychodzą i mówią, że chcą poczuć się jak „milion dolarów” jak „gwiazdy”. I nie ma z tym problemu. To tylko kwestia odpowiedniego projektu, kreacji, materiałów…

M.P.: Ale także osobowości. Bo z nieśmiałej, wystraszonej kobiety nie da się nagle uczynić gwiazdy czerwonego dywanu. Jeżeli ona nie założy tej kreacji i nie poczuje się pewnie w niej, to może być ciężko. Ale faktem jest, że odpowiednie ubranie podbija tę pewność siebie

 

E.F.: Z kim trudniej się pracuje? Z celebrytką czy Panną Młodą?

M.B.: Zdecydowanie ciężej pracuje się z Panną Młodą. Ale tylko dlatego, że trzeba uwzględnić mnóstwo rzeczy, które muszą zagrać w dniu ślubu. Często to nie są tylko kwestie dopasowania do kościoła czy sali weselnej… ale także uwzględnienie gustu teściowej, mamy, przyszłego męża. Tych historii humorystycznych jest sporo. Poza tym stres potrafi strasznie sparaliżować Panny Młode, do tego stopnia, że czasami same nie wierzą, że są w stanie zachowywać się w taki sposób… Kiedyś, jak już będziemy na emeryturze, to może wydamy wspomnienia dotyczące spotkań z Pannami Młodymi. Niektóre byłyby na tyle ciekawe, że nie wiem, czy nie musielibyśmy zmienić zawodu, oczywiście mówię to z przymrużeniem oka.

 

E.F.: Wierzycie w przesądy?

M.P.: Zdradzę, że zrobiliśmy suknie z perłami… O wszystkich przesądach wiemy i informujemy klientkę, która czasami z rozpędu zażyczy sobie coś, co wiążę się z jakimś przesądem. Ale jeśli ktoś nie podchodzi do tego poważnie, to my też nie przywiązujemy do tego wagi. Lubimy czarne koty 😉

 

E.F.: Czy jest jakiś projekt, z którego jesteście szczególnie dumni?

M.B.: Każdy projekt jest dla nas ważny. Jesteśmy bardzo emocjonalni i do każdego projektu podchodzimy jak do naszego dziecka. Staramy się dopieścić każdy projekt z osobna i każdy z nich jest na tyle ważny, że trudno powiedzieć, że ten akurat był bardziej wyjątkowy od innego.

M.P.: Emocje, pomimo że tak długo pracujemy, jeszcze nam się nie znudziły. Nie ma w tym rutyny. Zawsze kiedy jest ostatnia przymiarka, gdy widzimy, że to już jest dopasowane, że już nie ma tysiąca szpilek, nic nie odstaje, a kobieta jest zadowolona, wzruszona i szczęśliwa – także my  jesteśmy bardzo zadowoleni. Jesteśmy szczęśliwi, kiedy dostajemy w dniu ślubu zdjęcia i wiadomości od Panien Młodych, że są szczęśliwe, zadowolone, że suknie się sprawdziły. Mamy to poczucie, że spełniliśmy ich marzenie. Bo każda klientka uważa, że to właśnie jej suknia była tą najpiękniejszą…

Rozmawia : Edyta Folwarska

Zdjęcia : Ivona Kaplan