Przepis na szczęście

Podróżują, gotują, cały czas się rozwijają, piszą książki, w których chętnie dzielą sie swoim osobistym doświadczeniem. Są po przejściach i otwarcie mówią, że pewnie jeszcze wiele kryzysów przed nimi. Przeczytajcie wywiad z Karoliną i Maćkiem Szaciłło, autorami „Na szczęście. Przewodnik po świadomym życiu”, w którym zdradzają swój przepis na szczęście.

Magdalena Wrzosek: Karolina, Ty z Maćkiem jesteście już parę lat po ślubie. Mówisz o sobie jako o osobie spełnionej zawodowo i szczęśliwie zamężnej. Co mogłabyś powiedzieć tym, którzy dopiero mają to przed sobą?

Karolina Szaciłło: Mój związek z Maćkiem odróżnia od poprzednich przede wszystkim to, że patrzymy nie na siebie, lecz w tym samym kierunku. Nasza historia zaczęła się od przyjaźni, od całkowitej szczerości. Otworzyliśmy się przed sobą. Zaczynając być razem, zrozumieliśmy również, że póki sami się nie pokochamy, nie zaakceptujemy, póki nie będziemy dla siebie samych „daniem głównym”, a nie „przekąską” − to nie stworzymy partnerskiej, szczęśliwej relacji…

 

Czy złapałaś się na tym, że czasami nie doceniasz tego, co Ci życie przyniosło? Czy można być szczęśliwym w związku, równocześnie nie będąc szczęśliwym samym ze sobą?

K.S.: Nie… Z tej prostej przyczyny, że nie możemy się z kimś dzielić czymś, czego sami nie mamy. Jeśli nie jesteśmy szczęśliwi, nie lubimy siebie, nie akceptujemy etc., to otaczająca nas rzeczywistość, w tym nasz związek, będzie to odzwierciedlać. Nie można kogoś prawdziwie pokochać, jeśli w pierwszej kolejności nie pokochamy siebie. Podobnie nie można zbudować szczęśliwego związku na depresyjnym i nieszczęśliwym „fundamencie”.

 

Ludzie często szukają na siłę szczęścia, myląc je właśnie z adrenaliną, szybką akcją, pracą. Czym tak naprawdę według Ciebie/Was jest szczęście?

Maciej Szaciłło: Przede wszystkim my, ludzie, najczęściej poszukujemy szczęścia na zewnątrz. Wydaje nam się, że gdy zdobędziemy świetną posadę, zaczniemy dużo zarabiać, poznamy idealnego partnera, to będziemy szczęśliwi. I rzeczywiście przez moment jesteśmy szczęśliwi, ale już po chwili potrzebujemy nowych wrażeń, „nowych szczytów”. Bliska nam filozofia Wschodu mówi, że szczęście możemy odnaleźć tylko tu i teraz. Tylko w chwili obecnej. Wszystkie plany i oczekiwania są jedynie naszą projekcją na temat szczęścia. Co więcej, szczęście może nam dać tylko równowaga między tym, co w środku, a tym, co na zewnątrz. Równowaga między naszym życiem wewnętrznym, umiejętność nazywania trudnych emocji i radzenia sobie z nimi, a tym, co zewnętrzne − praca, nasze relacje. Jeśli osiągamy sukcesy zawodowe, ale nie mamy ukonstytuowanego poczucia własnej wartości, to jedna − nawet niewielka − porażka „zburzy tę misternie budowaną, fasadową konstrukcję”. Sprawi, że będziemy nieszczęśliwi.

Prowadzicie bloga medytujemy.pl. Co Wam daje medytacja?

K.S.: Siedem lat temu w trakcie mojego pierwszego warsztatu medytacji i technik oddechowych poczułam szczęście. To, które zlokalizowane jest w samym środku. Wiem, że zabrzmię trochę jak „szalona”, ale miałam wrażenie, że wróciłam do domu. Do domu, do którego już zawsze chce się wracać. Od tamtego momentu medytacja na stałe zagościła w moim życiu. Pomogła mi poradzić sobie z nałogami (m.in. alkoholem). Pomogła mi odnaleźć sporo uwarunkowań emocjonalnych, które przez lata nie pozwalały mi schudnąć. Pomaga mi do dziś robić „krok do tyłu”, w chwili gdy pojawiają się emocje. Odpowiadać, a nie reagować. Akceptować siebie ze wszystkimi słabościami i „wadami”. W końcu pomaga mi stworzyć szczęśliwy, partnerski związek z Maćkiem. Dzięki niej lepiej radzę sobie ze stresem. Jestem bardziej uważna i efektywna w pracy. Poprawiła mi się koncentracja. Słowem − warto jest medytować (śmiech).

 

Czy medytacja pomaga w odnalezieniu wewnętrznego szczęścia, spokoju? Czy poprzez medytację jesteśmy w stanie zbliżyć się do samego siebie, a tym samym zaakceptować siebie?

M.S.: Tak, tak i jeszcze raz tak. Wielu osobom medytacja nadal kojarzy się z czymś „odjechanym” i wręcz „szamańskim”. Dla mnie to praktyczne narzędzie, które pomaga mi być szczęśliwszym. Poprawia moją orientację w terenie. Sprawia, że tu i teraz lepiej radzę sobie z wyzwaniami, które przynosi życie, m.in. przestałem wypierać trudne emocje. Nauczyłem się brać za nie odpowiedzialność. Dziś, gdy odczuwam lęk czy złość, to nie przerzucam odpowiedzialności na żonę, rodziców ani cały otaczający mnie świat. Szukam przyczyny w sobie…

 

Odnoszę wrażenie, że przechodzimy ostatnio mały boom na tematy medytacyjne w Polsce. Jak myślicie, z czego to wynika?

K.S.: Pozwolę sobie zacytować fragment mojego wywiadu z Moniką Dębicką, ekspertką w dziedzinie doskonalenia komunikacji międzyludzkiej, który ukazał się w magazynie „Sens”: Obserwujemy teraz prawdziwy boom na rozwój osobisty. Z czego on wynika? Mamy przecież stabilizację finansową, dostęp do informacji, nowoczesne technologie, ale wciąż nam czegoś brakuje. Nie potrafimy tworzyć harmonijnych relacji, zarządzać emocjami, konstruktywnie komunikować się z innymi, współpracować. Obserwujemy to zarówno w mikroskali (na poziomie jednostek), jak i makroskali (na poziomie całych narodów).

Mówi się, że medytacja to w dużej mierze oddychanie. Jesteś, Karolina, nauczycielem medytacji i technik oddechowych. Co daje nam medytacja i świadomy oddech w codziennym życiu?

K.S.: Jedną z podstawowych funkcji, jaką pełni w naszym życiu oddech, jest przenoszenie umysłu do chwili obecnej. Z kolei jedną z najbardziej podstawowych technik medytacyjnych jest właśnie przenoszenie uwagi na spokojny, głęboki oddech. Wystarczy usiąść z zamkniętymi oczami, uspokoić oddech i przekierować na niego uwagę. Po chwili okaże się, że nasz umysł oczyszcza się z natłoku myśli, a my zaczynamy odczuwać spokój… Ten spokój jest nieoceniony. Gdy go już zaznamy, wówczas nie chcemy wracać do rozgorączkowanego działania pod wpływem lęku, rywalizacji etc. Spokój połączony z energią jest najlepszą receptą na szczęście i sukces.

 

Czy medytacja pomaga Wam w relacji małżeńskiej?

M.S.: Bardzo. Jak już wspominaliśmy, w chwilach kłótni pomaga nam zrobić krok do tyłu. „Przekierować kamerkę do wewnątrz”. Zaobserwować w sobie emocje i wziąć za nie odpowiedzialność, a nie „płynąć z nimi”, czyli dosłownie stawać się np. złością. Pomaga nam również docierać do przyczyny różnych mechanizmów. Nie wpadać w poczucie winy. Być dla siebie dobrym. Dawać sobie również prawo do popełniania błędów.

 

Co jeszcze z wiedzy, którą przekazujecie podczas warsztatów, implementujecie w swoim codziennym życiu, w Waszym związku?

K.S.: Między innymi wyciąganie ręki do zgody i mówienie: „przepraszam”, gdy czujemy, że w jakiś sposób się skrzywdziliśmy. Do poznania Maćka wydawało mi się, że powiedzenie „przepraszam” i wyciągnięcie ręki do zgody jest oznaką słabości. Dzięki niemu i cudownej wiedzy, którą daje nam filozofia Wschodu, zrozumiałam, że jest wręcz przeciwnie. Jest oznaką siły. Nie oznacza również wzięcia całej „winy” na siebie. Oznacza wzięcie odpowiedzialności za swoją część. Jest tak naprawdę jedyną znaną nam drogą do wolności, do szczęścia…

 

Czy część z tych rad i doświadczeń zawarliście właśnie w książce „Na szczęście. Przewodnik po świadomym życiu”, która w listopadzie ukaże się nakładem Wydawnictwa Zwierciadło?

M.S.: W „Na szczęście” dzielimy się tym wszystkim, co pomaga nam co dzień żyć świadomie i być szczęśliwym. Jest to zbiór nie tylko naszych doświadczeń, ale również porad światowej sławy specjalistów, jak Alexander Lowen (psychiatra) oraz Robert Svododa (lekarz medycyny ajurwedyjskiej). W przewodniku znajdują się także fragmenty wywiadów przeprowadzonych przez Karolę, a dotyczących m.in. psychologii (również wedyjskiej), zarządzania czasem oraz ajurwedy.

 

Piszecie także w książce: Jak powtarzają doświadczeni jogini, rób wszystko do granicy „przyjemnego bólu”. Gdy ból staje się uciążliwy, odpocznij. Zrób sobie przerwę – czy to także może oznaczać odpoczynek od partnera, kiedy jest źle?

K.S.: Oczywiście, że tak. Tego odpoczynku nauczył mnie Maciek. Kiedy napięcie między nami rośnie, najczęściej mówi: „Idę się na chwilę przewietrzyć… Porozmawiamy, jak wrócę”. Na początku doprowadzał mnie tym do szału. Dość szybko zrozumiałam, że ma rację. On idzie się przewietrzyć, a ja również mam czas, żeby nabrać dystansu. Wziąć odpowiedzialność za swoje emocje. Kiedy wraca, najczęściej od razu się przepraszamy i dzielimy się swoimi obserwacjami.

 

Wiem, że od wielu lat pasjonujecie się ajurwedą. Dlaczego to właśnie ta nauka o zdrowiu najbardziej Was zafascynowała?

M.S.: Bo jest naszym zdaniem najbardziej kompletnym, logicznym i skutecznym systemem medycyny naturalnej (od 1979 roku akredytowanym przez Światową Organizację Zdrowia). Wielokrotnie pomagała nam i naszym znajomym. Chcemy łączyć, a nie dzielić. Dlatego w naszych książkach łączymy medycynę Wschodu z dokonaniami współczesnej dietetyki.

 

Ajurweda to także, a może przede wszystkim − pewien system żywieniowy. Czy odpowiednia dieta może nam pomóc w osiągnięciu szczęścia?

K.S.: Tak. Ajurweda podkreśla, że my sami i cały otaczający nas świat składamy się z energii. Im wyższy jej poziom, tym jesteśmy szczęśliwsi; a im niższy, tym bardziej stajemy się podatni na wszystkie „nieprzyjemne” emocje, jak lęk, złość, zazdrość. Mówiąc „energia”, mam na myśli tzw. pranę − ulotną energię życiową, a nie kalorie. Najwięcej prany mają warzywa, owoce, zboża, dobrej jakości tłuszcze oraz rośliny strączkowe. Ważne jest, aby jedzenie było (w miarę możliwości) zjadane na świeżo, czyli najpóźniej 5−6 godzin od momentu przyrządzenia.

 

Nieważny jest cel, a droga do celu. Co musi być spełnione w tej drodze, aby sama w sobie sprawiała nam radość?

M.S.: Nic nie musi, ale „może”. Doświadczenie pokazuje, że im mniej zastanawiamy się nad celem, a im bardziej zwyczajnie jesteśmy, cieszymy się tym, co jest, mało tego: i bardziej jesteśmy wdzięczni, tym więcej w naszym życiu spokoju i radości.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Karolina Szaciłło − dziennikarka, specjalistka od zdrowego trybu życia. Prowadzi warsztaty i szkolenia z zakresu medytacji oraz zdrowego odżywiania. Współautorka, wraz z mężem, Maciejem, poradników dietetycznych, koncentrujących się na zdrowym, oczyszczającym organizm jedzeniu, m.in. „Jedz i pracuj… nad własnym zdrowiem”, „Detoksy dla zdrowia i urody”, „Jem (to co) kocham i chudnę” (Wydawnictwo Zwierciadło).

Maciej Szaciłło − popularny ekspert od zdrowego żywienia oraz ekologicznego trybu życia. Wspólnie z żoną, Karoliną, prowadzi liczne kursy, szkolenia i warsztaty zdrowego gotowania, wyjazdowe detoksy oraz zajęcia związane z medytacją i ćwiczeniami oddechowymi. Od lat przygotowuje zdrowe potrawy dla widzów telewizji śniadaniowych. Jest współautorem wielu publikacji poświęconych zdrowiu i oczyszczaniu organizmu.

„Na szczęście. Przewodnik po świadomym życiu”. Autorzy przedstawiają proste techniki oddechowe, relaksacyjne, narzędzia pracy z emocjami (oparte m.in. na filozofii Wschodu i podstawowych założeniach psychodietetyki), ćwiczenia, metody oczyszczania organizmu, ale również układu nerwowego, a nawet szybkie i proste przepisy, dzięki którym szczęście będzie możliwe do osiągnięcia dla każdego!

Książka dostępna w dobrych księgarniach i na www.ksiegarnia.zwierciadlo.pl

Rozmawiała: Magdalena Wrzosek

Fot: Jarek Tokarski