Rina Cossack – kobiecość i elegancja

Justyna Żmijewska – założycielka i dyrektor kreatywna marki, jest absolwentką Wydziału Tkaniny i Ubioru Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Lubi zabawy kolorem, w projektach stara się podkreślać kobiecość i naturę swoich klientek.

Nie boi się geometrycznych konstrukcji. Ponad wszystko ceni sobie jednak elegancję i prostotę z delikatną nutą szaleństwa. Projekty powstają z myślą o kobiecie, która wie, czego chce, jest ambitna, zdecydowana i chce się wyróżniać. Jej kreacje często pojawiają się na czerwonym dywanie. Noszą je, m.in.: Anna Popek, Magdalena Steczkowska, Anna Dereszowska, Ewa Farna, Joanna Krupa, Anna Mucha, Sonia Bohosiewicz, Edyta Herbuś, Anna Wendzikowska, Edyta Górniak.

Marta Koszarek: Skąd ta wyjątkowa nazwa dla marki?

Justyna Żmijewska: Rina to słowo pochodzące od mojego imienia. Kiedy byłam małym dzieckiem, nie potrafiłam poprawnie wypowiedzieć swojego imienia, więc mówiłam Ina, Rina. W momencie kiedy zaczęłam robić coś swojego, od razu wiedziałam, że powinno nosić to nazwę Rina. Cossack natomiast to średniowieczny wojownik, taki polski Kozak. Z charyzmą walczący za swoje ideały. I tak też trochę wygląda moja praca. To, co dziś można zobaczyć w butiku, jest zasługą wyłącznie mojego uporu i wytrwałości. A na skutek połączenia tych słów powstała nazwa mojej marki. RINA COSSACK to metafora siły, waleczności i odwagi tkwiących we wnętrzu kobiety.

Od zawsze chciałaś projektować? A może kiedyś robiłaś coś zupełnie innego i nagle projektowanie przyszło Ci do głowy? Pytam, bo różne są scenariusze.

Justyna Żmijewska: To było bardzo naturalne, że zostałam projektantką. U mnie w domu maszyna była od zawsze. Już jako dziecko bardzo lubiłam szyć i nosić swoje projekty, więc kiedy nastąpił moment, w którym trzeba było wybrać swoją zawodową drogę, wybór był dla mnie oczywisty.  Było dla mnie jasne, że będę projektować.

 

Czyli warto podkreślić, iż nie jesteś tylko projektantką szkicującą, ale też doskonale orientujesz się we wszystkich technicznych aspektach krawiectwa, masz inne spojrzenie na formę. Ułatwia to współpracę z krawcowymi?

Justyna Żmijewska: Bardzo ułatwia. Moja droga do projektowania miała początek przy maszynie i rzeczywiście potrafię zrobić niemalże wszystko. To bardzo pomaga w pracy. Jest mi łatwiej przekazać swoją wizję. By być zadowolonym z efektu, musisz wiedzieć, czego wymagasz.

 Czyli myśląc o kroju, już myślisz o technicznych możliwościach jego wykonania?

Justyna Żmijewska: Tak. Choć ma to dobre i złe strony. Czasami taka wiedza odrobinę hamuje szaleństwo wyobraźni. Ale lubię próbować nowych rzeczy. Jeśli jest się samodzielnym projektantem, można sobie na to pozwolić. Mogę swobodnie poszukiwać nowych rozwiązań.

 A jak poszukujesz? Masz inspiracje, do których wracasz, czy co sezon pojawia się coś nowego?

Justyna Żmijewska: Inspiruje mnie mnóstwo rzeczy. Czasami inspirują mnie wydarzenia z życia, natura, literatura, sztuka. Konkretny motyw przewodni pojawia się zazwyczaj nagle.

 A co było inspiracją do ostatniej kolekcji? Kolorystycznie różni się od poprzedniej. Widzę, że postawiłaś na czerwień.

Justyna Żmijewska: Mam za sobą wiele różnorodnych kolekcji, m.in. rockową czy szalenie kolorową. Teraz chciałam zrobić coś spokojnego, eleganckiego, klasycznego.

 Faktycznie, otaczają nas niesamowite kreacje, które na myśl przywodzą dawne czasy Hollywood. Miałaś to na myśli?

Justyna Żmijewska: Projektując tę kolekcję, chciałam wrócić do dawnej klasyki. Inspiracją do niej była postać Audrey Hepburn, pierwsze projekty Dior i Givenchy. Przeglądałam stosy starych gazet i książek o modzie. Zawsze staram się otaczać jak największą ilością elementów, które mnie inspirują. Noszę w sobie myśl o kolekcji przez jakiś czas, a potem powstaje ona nawet w kilka dni. Pojawia się moment natchnienia i wtedy bardzo szybko kolekcja składa się w spójną całość.

Twoje kreacje coraz częściej pojawiają się na czerwonym dywanie.

Justyna Żmijewska: Tak, to prawda. W mojej pracy mam przyjemność poznać wiele niesamowitych osób. Z niektórymi z nich pracowałam wielokrotnie. Wiedzą, że zawsze znajdę dla nich coś, w czym zrobią wrażenie. Myślę, że to zasługa soczystych barw, których się nie obawiam. Kolor świetnie sprawdza się na czerwonym dywanie.

 Zaprojektowanie kolekcji ślubnej było naturalnym, rozwojowym krokiem w karierze?

Justyna Żmijewska: Myślę że to po prostu kolejny, wymagający kreatywności etap. Prace nad kolekcją ślubną wyglądają trochę inaczej. Pojawia się ona raz do roku i musi zawierać więcej zróżnicowanych propozycji, aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Moja koncepcja kolekcji ślubnej opiera się na tym, że jest ona złożona z wielu elementów, które mogą być łączone w różne zestawy. Można zamówić trzy, cztery elementy i stworzyć kilka kreacji. Można w zniewalającej długiej sukni pójść do ołtarza, potem zmienić spódnicę na krótszą i wygodniejszą. Kolekcja jest w zasadzie bazą, na której pracujemy z klientką. Kobiety przychodzące po ślubne kreacje chcą  wyglądać absolutnie wyjątkowo. Chcą mieć na sobie coś unikatowego.

 Poza tym nie ma dwóch kobiet o takiej samej figurze, więc możliwość zestawiania elementów i dopasowywania ich do figury to duży plus.

Justyna Żmijewska: Możliwość dowolnego zestawiania elementów pozwala mi stworzyć na oczach klientki idealnie dopasowaną do jej figury kreację. Ślub to jedyny taki dzień w życiu i muszę mieć do zaprezentowania cały wachlarz możliwości, aby spełnić jej oczekiwania i podkreślić atuty jej sylwetki.

 Zdarza Wam się obserwować efekt „WOW”?

Justyna Żmijewska: To zdarza się bardzo często. To jest ten wyjątkowy błysk w oku, subtelny uśmiech, kiedy kobieta czuje, że założyła swoją idealną suknię ślubną. Bywa tak, że jesteśmy pierwszym salonem, w którym przymierza suknię ślubną i wraca do nas nawet po kilku miesiącach. Staramy się stworzyć bardzo prywatną, intymną atmosferę. Relacje są tu trochę bliższe niż klient- sprzedawca. Nie obywa się bez wzruszających momentów, po których dostajemy maile, zdjęcia i pocztówki. Często szyjemy także kreacje dla gości weselnych, więc miło wspominamy te spotkania.

 Podpowiadacie, jak ma wyglądać cała stylizacja?

Justyna Żmijewska: Kobiety wręcz oczekują od nas kompleksowego podejścia. Często pytają, co założyć, jeśli będzie zimno, co założyć na głowę, jaką wybrać biżuterię, buty. Są ciekawe, jaką mam całościową koncepcję. Istnieje wiele sylwetek, typów urody i osobowości. Staram uwzględniać wszystkie aspekty i przedstawić swoje zdanie. Czasem wystarczy dodać detal lub kolor, by stylizacja pasowała do osoby. Oprócz tego współpracuję z projektantami dodatków, aby dać klientkom możliwość wyboru.

 Jakie trendy w modzie ślubnej obserwujecie?

Justyna Żmijewska: Przede wszystkim ostatnio rzadko wybiera się welony. Jeśli chodzi o nakrycia głowy najpopularniejsze są teraz fascynatory. Ponadto zauważyłam, że kobiety chętniej wybierają kolorowe dodatki.

 Jakieś rady dla przyszłych Panien Młodych?

Justyna Żmijewska: Po pierwsze należy pojawić się w atelier stosunkowo wcześnie, aby wszystko odbyło się w spokojnej atmosferze. Czas oczekiwania na sukienkę u nas wynosi od trzech do pięciu tygodni, ale lepiej zacząć prace na dwa, trzy miesiące przed ślubem. Przy wyborze sukni ślubnej zawsze radzę, żeby Panna Młoda słuchała swojej intuicji. Żeby wsłuchała się w siebie, bo to ona jest najważniejsza i ma się czuć dobrze. Tylko osoba, która dobrze czuje się w kreacji, dobrze w niej wygląda. Ponadto proponuję, aby przyszłe Panny Młode pozwoliły sobie na odrobinę szaleństwa. Chciałabym, aby dla nich ta suknia była jedyną, niezapomnianą suknią w życiu.

ROZMAWIAŁA Marta Koszarek Redaktor Naczelna, ZDJĘCIA  Materiały Prasowe Rina Cossack