Ślub Majki i Piotrka – historia prawdziwa


Kiedy pracujesz w branży ślubnej, wydaje ci się, że łatwo będzie zorganizować własny ślub. Błąd. Widziało się już dużo i podoba się za dużo. Ciężko zdecydować, kiedy znasz już tyle możliwości. Dwóch spraw byłam pewna od początku – miejsca i fotografów. Bo jak miejsce, to tylko autentyczne, z klimatem, ogrodem, właściwie to w lesie, a w gratisie TAKI basen! Od pierwszej wizyty w Willi Tadeusz wiadomo było – jeśli przyjęcie, to tylko tam.

Zdjęcia? Bajkowych poznałam dawno, bardzo dawno temu. Już wtedy wiedziałam, że nadajemy na tych samych falach, a w ślubach cenimy to samo.

Te dwie kwestie załatwiliśmy praktycznie od razu, na półtora roku przed ślubem. Przez następny rok pochłonęła nas codzienność i z myślą „mamy jeszcze dużo czasu” – nie ruszaliśmy ślubnych spraw. Obudziliśmy się na pół roku przed, że w sumie to całkiem zaraz.

Zaczynamy od zaproszeń. Robimy je sami, bo czemu nie? Ze świnkami, bo czemu nie? To przyszło samo, przecież zwracamy się do siebie per ‘Świnko’, a po domu chodzę w różowym dresie.

Okres przygotowań to czas pełen cudownych ludzi. Spotkania z dziewczynami, które odpowiadają za sukienkę. Szyją ją w niecałe trzy miesiące, bo sama przegapiam terminy i zgłaszam się za późno. Dla nich to jednak żadna przeszkoda. Bajkowa Karolina zawsze ratuje dobrą radą, podpowiada, gdzie szukać idealnego garniaka i na myśl o naszym ślubie cieszy się tak bardzo jak moja Mama. A jeśli już o Mamie mowa… W hektolitrach przyrządza najlepsze nalewki, bo jak twierdzi „nie chce, żeby zabrakło”; z pasieki Rodziców przygotowujemy miód spadziowy dla gości. Sami robimy wszelkie drewniane tablice, a znajomi pomagają w stworzeniu drogowskazów i świnkowegotoppera na tort. Sprawę obrączek powierzamy znajomemu Piotrka ze studiów. Kolejny pożycza nam czerwonego, klasycznego Mercedesa, bo przecież wielki fan motoryzacji musi pojechać czymś wyjątkowym!

Nie zniechęca nas, że na dwa tygodnie przed – wszystko wkoło się psuje. Że pralka zalewa mieszkanie, że zatrzaskujemy w samochodzie kluczyki (tak, te jedyne), że w środę przed ślubem okazuje się, że nie mam makijażystki, że Pan Młody ma nagłe problemy zdrowotne… W końcu „do wesela się zagoi!”. Nic nie jest w stanie popsuć naszych humorów.

Dzień przed układam kwiaty. Przyjeżdżają Przyjaciele, żeby wkręcać miliony żarówek, wieszać chorągiewki, które szyła Świadkowa, pompować flaminga własnymi płucami, składać serwetki, pleść wianki i pić prosecco. W dzień ślubu znajomy o wielu talentach przywozi piwo, które sam uwarzył, i tort, który sam upiekł. Ze Świadkową dekorują go w piwnicy, bo ja już nie mam do tego głowy. Przyjeżdża makijażystka Asia, która ratuje mnie na trzy dni przed i robi najpiękniejszy, naturalny makijaż bez prób. Wskakuję w sukienkę. Na szybko wiążę do bukietu wstążki, oczywiście pogniecione, bo nie lubię prasować. Wrzucamy obrączki do starej szkatułki znalezionej na targu staroci i ruszamy, bo zaraz się zacznie.

Cała reszta to istny kosmos, ale to lepiej opowiedzą zdjęcia.

 

Zdjęcia | Bajkowe Śluby

Miejsce | Willa Tadeusz

Kwiaty i dekoracje | Umajona (czyli para młoda)

Sukienka | Strefa Panny Młodej – RINA COSSACK your luxurious clothes

Garnitur | Giacomo Conti

Buty | Conhpol Elite

Obrączki | Firma Jubilerska DellOro Jacek Kurczab

DJ | Dj Peet

Topper na tort | Ślub w dechę

Słodki stół | La Baguette