Ślub w plenerze

Coraz częściej Młode Pary planując swój wielki dzień jako pierwsze z marzeń wymieniają ślub w plenerze. Dlaczego w Polsce tak trudno uzyskać zgodę na spełnienie tego życzenia?

Magda i Marcin poznali się siedem lat temu. Zanim podjęli decyzję o ślubie, mieszkali we wspólnie wynajętym mieszkaniu przez ponad pięć lat. Ich postanowienie o wspólnym życiu było stuprocentowe i zdawało się, że nic i nikt nie będzie w stanie pokrzyżować ich planów. Magda pochodzi z Mazur. Zgodnie z tradycją ślub i wesele miały odbyć się w rodzinnych stronach Panny Młodej. Rodziny obu stron z aprobatą przyklasnęły pomysłowi, by ślub odbył się obok mazurskiego dworu nad malowniczym jeziorem, gdzie później miało odbyć się przyjęcie. Taki plan zdawał się mieć same zalety. Goście zjeżdżający z całej Polski na mazurską uroczystość, nie musieliby błądzić między miejscowościami, ponieważ najbliższy kościół znajdował się 15 km od miejsca wesela. Po przyjeździe mogliby zameldować się w przydworkowym hotelu, odświeżyć, przebrać i krótkim spacerem dotrzeć nad jezioro, gdzie odbyłby się romantyczny ślub. Poza tym Magda promuje ekologiczny tryb życia. Idea zaoszczędzenia uruchamiania kilkunastu czy kilkudziesięciu aut, tylko po to by goście stawili się w oddalonym kościele, bardzo jej się podobała. Z kolei Marcin podczas młodzieńczych lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Poniekąd wychował się w tamtej kulturze i przywykł, że plenerowe śluby w tradycyjnych ogrodowych altanach lub bardziej nietypowych miejscach, jak np. dach drapacza chmur, nie są czymś wyjątkowym. W USA każdy ma prawo wyboru miejsca, gdzie chciałby złożyć przysięgę małżeńską, a księża i urzędnicy służą swoją pomocą w dopełnieniu formalności.

„Nie” dla sakramentalnego „Tak”

 Około rok przed planowaną datą ślubu pełni miłości i szczęśliwi narzeczeni udali się do proboszcza rodzinnej parafii Magdy, by ustalić datę ślubu i przekazać księdzu swój pomysł. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że wg prawa kanonicznego śluby kościelne mogą odbywać się wyłącznie w kościele, a w wyjątkowych przypadkach mogą odbyć się w innym, lecz także poświęconym miejscu i wymagają pisemnej zgody biskupa, o którą jest najtrudniej. Pierwszą myślą, jaka dopadła Marcina, było wątpienie w światową postawę małomiasteczkowego księdza, więc nie przejął się wielce tym, co usłyszał. Po powrocie do domu pocieszał Magdę i namówił, by spróbowali porozmawiać z proboszczem któregoś z kościołów w Olsztynie. Był pewien, że uda im się namówić jakiegoś bardziej nowoczesnego duchownego do zrealizowania ich marzenia. Niestety, ani w Olsztynie, ani nawet w Warszawie, gdzie później próbowali coś zdziałać, nie udało im się znaleźć nikogo przychylnego. Mieli wrażenie, że stali przed średniowiecznym murem, który dzielił ich współczesne spojrzenie na wiarę i Boga, a zakurzonymi księgami kanonicznych przepisów. Już wiedzieli, że tylko nielicznym parom w Polsce udało się dokonać „cudu” ślubu w plenerze.

 Urzędowy labirynt

 W końcu poddali się, lecz… niezupełnie. Ponieważ oboje są wierzący postanowili, że wezmą cichy ślub kościelny, bez gości, z najbliższą rodziną w innym terminie, niż data przyjęcia. Natomiast tuż przed weselem wezmą ślub cywilny w obecności urzędnika państwowego nad upragnionym jeziorem. Niespodziewanie dla obojga wizyta w Urzędzie Stanu Cywilnego, podobnie jak poprzednie w kościołach, skończyła się kolejną klęską. Usłyszeli, że urzędnik nie jest przewodnikiem wycieczek, a swój zawód wykonuje w urzędzie – nie nad jeziorem. Tego było za wiele! Zdesperowani wrócili do domu i z niedowierzaniem przeszukali internet. Byli bowiem pewni, że śluby cywilne w plenerze mogą się odbywać. Nie mylili się. Na jednym z forów internetowych znaleźli zdjęcia Pary Młodej, która chwaliła się swymi zdjęciami ze ślubu na dachu jednego z warszawskich hoteli. Bez wahania wysłali do nich e-mail z pytaniem, jak udało im się do tego doprowadzić. Odpowiedź nadeszła szybko. Okazało się, że para ze zdjęć korzystała z pomocy konsultantki ślubnej, która znała sposoby obejścia polskich przepisów prawnych w tej kwestii.

Luki są „lucky”

W rozmowie WEDDING z rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Małgorzatą Woźniak dowiadujemy się, że na gruncie obowiązujących obecnie przepisów prawa istnieje możliwość zawierania związków małżeńskich poza lokalem Urzędu Stanu Cywilnego, jeżeli zachodzą uzasadnione przyczyny, o czym stanowi art. 58 ust. 3 ustawy z 29 września 1986 r. (Prawo o aktach stanu cywilnego). Konstrukcja niniejszego przepisu wymaga każdorazowej interpretacji i oceny przesłanki ważnych przyczyn, w kontekście zaistniałego stanu faktycznego w indywidualnej sprawie. Każdorazowo decyzję w tej sprawie podejmuje kierownik Urzędu Stanu Cywilnego.Taki przepis pozwala więc na wykorzystanie jego luki i możliwość wyegzekwowania przeprowadzenia uroczystości ślubu cywilnego poza murami sali ślubów USC. Dzieje się tak pomimo, iż luka ta została stworzona z myślą o osobach, które nie mogą stawić się w urzędach z przyczyn od siebie niezależnych, np. obłożnie chorych lub pozbawionych wolności. Każdy może uruchomić swoją kreatywność i wymyślić przynajmniej kilka powodów, które mogą sprawić, że dostaniemy upragnioną zgodę na plenerowy ślub. Są jednak osoby, które doskonale wiedzą, jakie argumenty są niezbywalne przez urzędników i mają ogromną skuteczność. Należy jednak pamiętać, że ostateczna decyzja zależy często od dobrej woli kierownika USC. Nie wszyscy urzędnicy są przychylni ślubom plenerowym, ale z roku na rok takowych przybywa. Jeśli się postaramy, na pewno uda się nam takiego znaleźć. Trafiają do nich argumenty związane z estetyką sali, jak i organizacyjne, np. nieprzystosowanie miejsca dla osób niepełnosprawnych lub niewystarczająca przestrzeń dla dużej liczby gości. – informuje Zuzanna Kuczbajska ze Ślubnej Pracowni.Każdorazowa zgoda kierownika USC na ślub poza urzędem, wymaga także zapewnienia, by miejsce wskazane przez przyszłych małżonków gwarantowało zachowanie uroczystej formy ceremonii. Nie do pomyślenia byłby na przykład ślub w cyrku…

 

O co ta walka?

Konsultanci ślubni mają za sobą szereg doświadczeń związanych z takimi ceremoniami i wiedzą, że zmiany w polskich przepisach są bardzo potrzebne. W końcu prawo jest dla ludzi, a skoro ma służyć rozwojowi życia rodzinnego w państwie, które promuje politykę prorodzinną, wydaje się to być jeszcze bardziej niezbędne. Polskie Stowarzyszenie Konsultantów Ślubnych, do którego należą najlepsi profesjonaliści w tej dziedzinie, od kilku lat walczy z MSWiA o zmiany w tej kwestii. Ostatnio wysłano petycję z pięćdziesięcioma stronami podpisów zebranych wśród tysięcy narzeczonych. Strona rządowa obiecuje zmiany i liberalizację przepisów, lecz faktycznie na dzień dzisiejszy w tej kwestii ani drgnie. Co stoi na przeszkodzie urzędom? Stara zasada mówi, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I w tym wypadku idealnie się ona sprawdza. Koszt ślubu cywilnego to 84 złote plus ewentualne 11 złotych za sporządzenie protokołu ślubu poza lokalem USC. Czas udzielenia ślubu w USC to 15 minut, na ślub w plenerze urzędnik musi zarezerwować około półtorej godziny. Urzędom nie opłaca się zatrudnienie dodatkowego pracownika, który będzie poświęcał tak dużo czasu na jeden ślub. Dlatego bardzo prawdopodobne jest, że nowa ustawa będzie regulowała cennik opłat za czas, jaki dany przedstawiciel państwowy poświęci poza urzędem jednej parze na udzielenie ślubu.Jest też kwestia powagi ceremonii. Urzędnicy obawiają się, że bardziej przychylne Młodym Parom prawo, pociągnie za sobą lawinę tzw. „ślubów nie z tej ziemi”. Chodzi tu o nietypowe ceremonie pod wodą, podczas skoku ze spadochronu czy w innym mało odświętnym i odpowiednim dla godła polskiego miejscu. Te obawy uspokajają słowa Ewy Wardęgi, konsultantki z Krainy Ślubów: – Raczej rzadko zdarzają się klienci o ekstremalnych upodobaniach. Większość osób marzy o romantycznej i podniosłej ceremonii z elegancką oprawą.To zrozumiałe, przecież większość ludzi nie odbiega od normy, a jeśli Młode Pary chcą się czymś wyróżnić w tak ważny dzień to raczej czymś godnym podziwu i zachwytu, a nie kabaretem dwojga aktorów.

Happy End

 Jak zatem potoczyła się dalej historia Magdy i Marcina? Są dziś szczęśliwym i zwyczajnym małżeństwem, lecz ich ślub nie był już taki zwyczajny. Zmęczeni długotrwałymi utarczkami z kościołem i mało przyjaznymi urzędnikami, uciekli się do wyjątkowego, choć wcale nie rzadkiego rozwiązania. Znaleźli ogłoszenie o aktorze wcielającym się w rolę księdza lub urzędnika udzielającego ślubu i uznali, że zaoszczędzą sobie kłopotów i fatygi z dalszą urzędową papierologią. W internecie poznali kilka innych par, które miały już za sobą takie doświadczenie, co pomogło im utwierdzić się w wyborze. Ich prawdziwy ślub (zdecydowali się na konkordatowy) przeżyli w bliskim gronie rodzinnym. Wspaniale wspominają ten dzień. Mieli rzadką okazję, by przeżyć swój ślub naprawdę duchowo, bez zgiełku, jaki towarzyszy szalonemu weselu. W dniu wesela natomiast odnowili swą przysięgę małżeńską w obecności urzędnika-aktora, o którego istnieniu wiedzieli tylko oni i ich najbliżsi. Nie czują w związku z tym zażenowania. Odczuwają raczej satysfakcję, że „utarli nosa” wszystkim, którzy stanęli na ich drodze i i tak postawili na swoim, nie rezygnując z marzeń. Goście byli zauroczeni miejscem i gratulowali im niezwykłej oprawy ślubnej. Oni sami jeszcze raz przeżyli piękne chwile. Ślub improwizowany to ostateczność, ale czasem jest jedynym wyjściem, gdy narzeczeni jako priorytet wskazują ślub w nietypowym miejscu. Aktorzy wiernie odgrywają swoje role, lecz treść przysięgi bywa czasem mniej lub bardziej zmieniona. Dodawane są utwory muzyczne, bądź odczytywane są wiersze lub fragmenty wybranej prozy. Wszystko zależy od tego, czy nowożeńcy chcą oficjalnie przyznać, że jest to tzw. ślub symboliczny czy też wolą, by zostało to ich słodką tajemnicą – przyznaje Zuzanna Kuczbajska.Od lat żyjemy w państwie demokratycznym, młode pokolenia Polaków od urodzenia wyrastają wśród wartości, jakimi są wolność wyboru i słowa. Dlatego tak trudno pogodzić się z ograniczeniami, które nie są poparte logicznymi argumentami, lecz lakonicznym i przestarzałym przepisem prawnym rujnującym marzenia tak wielu par. Miejmy nadzieję, że obietnice urzędników o nadchodzących zmianach nie są tylko słowami puszczanymi na wiatr i w końcu doczekamy się wolności wyboru w USC.

Najdziwniejsze śluby:

 Amerykańska para o niemałych kształtach, wzięła ślub w stylizacji na Shreka i Fionę (łącznie ze skórą pomalowaną na zielono!)

W Zatoce Meksykańskiej udziela się ślubów podwodnych, gdzie sakramentalne „Tak” pisze się na specjalnych tabliczkach,

W Disneylandzie na Florydzie można wziąć ślub w kryształowym pałacu Kopciuszka. Na ślub Panna Młoda przybywa karetą, a Pan Młody na białym rumaku

TEKST: Maria Czarnocka, ZDJĘCIA: www.ourlaboroflove.com