Ślubne wyznania – DRUHNY

Druhną być. Radosne wyróżnienie czy wątpliwa przyjemność? Według sennika druhna to symbol szczęścia, niespodziewanej miłości lub nadchodzącej niespodzianki. Druhną zostaje kobieta należąca na ogół do rodziny lub kręgu przyjaciół Panny Młodej.

Jej zadaniem jest zorganizowanie wieczoru panieńskiego, pomaganie w przygotowaniach do ślubu i wesela oraz czuwanie nad przebiegiem uroczystości.

Pewnego zimowego popołudnia Małgosia, Lena, Weronika i Anka umówiły się na kawę, ciastka i plotki. Każda z nich przynajmniej raz w życiu była druhną, więc z racji pełnienia owej zaszczytnej funkcji, każda z nich miała w pamięci wiele wspomnień. Jak się okazało, były to bardzo zróżnicowane odczucia i doświadczenia

Małgosia (l.28) jako druhna uczestniczyła w dwóch ślubach. Jeden z nich był inny, bo zagraniczny. – Bycie druhną wcale nie jest takie cudowne, bo problem zaczyna się już wtedy, kiedy dowiadujesz się, że nią będziesz. Jestem osobą, która nie lubi być na widoku, więc świadkowanie na ślubach nie jest dla mnie wygodną rolą. Istotną informacją jest fakt, że uczestniczyłam w ślubie amerykańsko-polskim, który odbył się w Północnej Karolinie, więc odległość i tradycja miały tu ogromne znaczenie, gdyż nie miałam do końca pojęcia, czego się spodziewać. Na szczęście nie byłam jedyną druhną, bo było nas sześć, dlatego pocieszałam się faktem, że ewentualny stres rozłoży się na kilka dziewcząt i z tym uczuciem było mi raźniej. Przyszła Panna Młoda zasypała nas mailami z adresami wszelkich możliwych sklepów, gdzie mogłyśmy obejrzeć modele sukien ślubnych oraz sukien dla druhen. Rozpoczęło się gremialne wybieranie sukienek przez Internet. Burza mózgów zakończyła się sukcesem. Panna Młoda dokonała wyboru, a druhny doszły do konsensusu. Sukienki w kolorze ciemnej magenty uszyte były z materiału wątpliwej jakości, o czym przekonałam się już po moim przylocie, na kilka dni przed ceremonią. Dodam tylko, że za suknię musiałam sama zapłacić. Kosztowała mnie około 150 dolarów, więc tania nie była. Przymierzanie bufiastej sukienki w kolorze biskupim, o nie do końca dobrze dobranym rozmiarze, było dość kuriozalnym przeżyciem. Przymiarki odbyły się w typowym amerykańskim stylu, rodem z filmów. Dziewczyny biegały od podestów do przymierzalni, od przymierzalni do podestów niczym przekupki na targu, żarliwie doradzając i przekrzykując się nawzajem. Panie obsługujące sklep nie pozostawały w tyle za druhnami, tylko ramię w ramię niosły chęć pomocy i aktywnie uczestniczyły w poprawkach. Istny Sajgon! Kiedy Lena (l.31) została poproszona o bycie druhną bardzo się ucieszyła. Nie ukrywała zaskoczenia i wzruszenia. – Wyróżnienie, jakim obdarzyła mnie przyjaciółka, było bardzo przyjemnym uczuciem, aczkolwiek nieco stresującym. Obawiałam się, czy na pewno sprostam obowiązkom, które na mnie spadną. Znałam historie, w których osoby świadkujące były tak obciążone odpowiedzialnością za cały szereg przygotowań, że zamiast radości z samego wydarzenia odczuwały wyczerpanie i rozczarowanie. Moje wątpliwości szybko zniknęły, ponieważ przyjaciółka jest prawdziwą Zosią Samosią i większość zadań, takich jak: wybór sukni, obrączek, fotografa, sali czy cateringu, zorganizowała sobie sama przy niewielkiej pomocy przyszłego męża i rodziców. Będąc kreatywną i skorą do działania osobą, szybko przystąpiłam do opracowywania planu na wieczór panieński. Trafiłam na mocną grupę wsparcia, gdyż przyszłe uczestniczki wykazały się ogromną pomysłowością. Okres przygotowań wspominam z radością i sentymentem. Było bardzo wesoło.

W przypadku Anki (l.26) doświadczenie związane z byciem druhną budzi skrajne uczucia. Cieszyła się, że będzie uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu, jakim jest ślub jej przyjaciółki, ale gdy doszło do organizowania wieczorku panieńskiego, mina jej zrzedła – Wszystkich zaproszonych dziewcząt nie znałam, a chciałam zaaranżować imprezę – niespodziankę, więc w tajemnicy przed Panną Młodą próbowałam wyznaczyć datę naszej wspólnej zabawy. Było ciężko. Grupa dziewcząt podzieliła się na trzy obozy: obóz koleżeński czyli najbliższe psiapsiuły i dobre znajome, obóz rodzinny, w którego skład wchodziły kuzynki oraz obóz pracowniczy, jednym slowem koleżanki z pracy. W każdej z tych grup znalazły się liderki, które chciały zaznaczyć swą obecność poprzez sabotowanie moich działań i pomysłów. Nie mogłyśmy porozumieć się w kwestii ustalenia terminu, więc ostatecznie uzgodniłyśmy, że odbędą się dwie odrębne imprezy. Okazało się, że bez mojej wiedzy przywódczynie poinformowały Pannę Młodą o dacie drugiego panieńskiego i przyjęły siebie za główne organizatorki wydarzenia. W moim odczuciu ewidentnie wśród tych dziewcząt znalazły się takie, które chciały zabłysnąć i zaistnieć w towarzystwie, co spowodowało wiele animozji, nieporozumień i nieprzyjemnych sytuacji. Zdaniem Leny znajomość gości weselnych i rodziny jest bardzo istotna. Może to być pomocne zwłaszcza, gdy natkniesz na konflikty czy inne niepotrzebne sytuacje, które na tego typu uroczystościach niestety zdarzyć się mogą. – Moja znajoma opowiadała, że uczestniczyła w dużym wiejskim weselu, na którym doszło niemalże do bójki. Wszystkiemu winne były karteczki określające, kto i gdzie ma usiąść. Para Młoda nie zwróciła uwagi na niefortunnie rozłożone przez druhnę bileciki, czego wynikiem było zbyt bliskie posadzenie obok siebie dwóch od lat skłóconych ze sobą wujków. Pod wpływem alkoholu padło wiele nieprzyjemnych słów i między panami doszło prawie do rękoczynów. Podobno druhna z drużbą mocno się nagimnastykowali, aby zwaśniona rodzina nie obróciła w niwecz weselnej atmosfery. Osobiście zdarzyło mi się uczestniczyć w sporze Pary Młodej i ich rodziców. Sytuacja była nerwowa, ponieważ dzień przed ślubem okazało się, że nie policzono dokładnie miejsc noclegowych i w ostatniej chwili zmuszeni byliśmy szukać dodatkowych pokoi dla gości. Rodzice byli tak przejęci karygodnym niedopatrzeniem, że zaczęli się wzajemnie obwiniać. Posadziłam ich na kanapie i wytłumaczyłam, że nie ma sytuacji nie do rozwiązania, że to nie koniec świata, a napięta atmosfera w niczym nie pomoże, a jedynie może zaszkodzić. Emocje opadły. Znaleźliśmy dodatkowe wolne pokoje. Nie pamiętam więcej sporów, które będąc świadkową musiałam zażegnywać. Utkwiła mi za to w pamięci inna sytuacja. Otóż przyjaciółce urwało się ramiączko sukni ślubnej. Jako zorganizowana i dobrze wyposażona ostoja Panny Młodej podbiegłam do niej z przyborami do szycia, które dzień przed ślubem przezornie zapakowałam do torebki. Ramiączko zostało zszyte w hotelowym pokoju, a zadowolona Panna Młoda wróciła do męża na parkiet.

Współpraca Anki z Panną Młodą przebiegła sprawnie i sympatycznie. Dziewczyny wzajemnie się wspierały – W dniu ślubu zadzwoniła do mnie Majka i błagalnym tonem prosiła o pomoc. Zamówiła w Hali Mirowskiej bukiet, który okazał się być różowym kwieciem, opasanym sztuczną zieloną trawką z wbitym w środek plastikowym badylem. Pojechałam do niej i szybko zaradziłam patowej sytuacji. Uratowałam wygląd bukietu i obie odetchnęłyśmy z ulgą. Najzabawniejszym i najmilszym akcentem tego zdarzenia był fakt, że na przyjęciu weselnym, podczas oczepin ten sam bukiet wpadł w moje ręce! Amerykański pisarz Elbert Hubbard napisał: ,,Przyjaciel to człowiek, który wie wszystko o tobie i wciąż cię lubi”. Weronika (l.32) w identyczny sposób traktowała przyjaźń między nią a Kamilą. Do czasu… Na twarzy naszej kolejnej bohaterki dało się odczytać, że wolałaby milczeć niż opowiedzieć o swoich weselnych doświadczeniach – Byłyśmy jak przysłowiowe papużki nierozłączki. Wychowane na jednym podwórku, wszystko robiłyśmy razem. Ta sama podstawówka, to samo liceum, wspólne wyjazdy i wspólne tajemnice. W klasie siedziałyśmy w jednej ławce. Przyszedł czas matur. Zdałyśmy na studia. Każda poszła inną drogą. Spotykałyśmy się sporadycznie w rodzinnym mieście, ale z biegiem czasu coraz rzadziej. Nasze rozmowy stały się miałkie. Dawne wspólne tematy zaczęły blednąć, a nowe się nie pojawiały. Kamila weszła w tak zwane ,,bananowe towarzystwo”. Otoczyła się koleżankami, których jedyną pasją zdawały się być zakupy i plotki podszyte knuciem oraz złośliwymi komentarzami na temat innych ludzi. Dlatego ogromnym zaskoczeniem był dla mnie telefon, w którym poinformowała, że chce, abym została jej świadkową. Ucieszyłam się, bo miałam nadzieję na powrót dawnych chwil, kiedy to byłyśmy duchowymi siostrami w tej najszlachetniejszej formie. Perspektywy na odświeżenie starej przyjaźni szybko przeobraziły się w potworne rozczarowanie. Zaczęło się od tego, że moje pomysły związane z organizacją wieczorku panieńskiego musiały być zaakceptowane przez Pannę Młodą, a przede wszystkim jej koleżanki… Wszystkie moje propozycje zostały odrzucone, gdyż według ,,księżniczek” były za mało wystrzałowe i jakieś takie prowincjonalne… Koniec końców nie miałam nic do powiedzenia. Panna Młoda sama wybrała miejsce. Wieczór odbył się w przepełnionym blichtrem wylansowanym klubie, okraszonym sztucznymi uśmiechami i drogimi drinkami. Sukienkę dla mnie także musiałyśmy wybrać razem. Kamila narzuciła mi kolor i krój kompletnie nie w moim stylu. Gdy się sprzeciwiłam, z rozbawieniem odrzekła, że przecież nie mogę wyglądać lepiej od Panny Młodej! Do tej pory nie wiem, dlaczego zgodziłam się tę sukienkę włożyć. Czara goryczy została przelana podczas oczepin. Na nieszczęście welon wylądował w moich dłoniach. Okazało się, że Panna Młoda umówiła się z damą ze swojej świty, iż umyślnie rzuci welonem tak, by ta go pochwyciła. Po zakończeniu części konkursowej obie panie pobiegły do toalety, by wzajemnie się obrażać. Nie dość, że miałam poczucie winy z powodu wzięcia udziału w zabawie i niczym Syzyf próbowałam załagodzić narastający między nimi konflikt, to jeszcze mi się dostało, bo ,,niepotrzebnie się wtrąciłam i po co w ogóle łapałam…”. Nie wytrzymałam. Głośno i stanowczo wyraziłam swój żal z powodu uczestniczenia w całej tej idiotycznej sytuacji, po czym wychodząc, oznajmiłam, że obie są siebie warte. Obiecałam sobie, że następnym razem poważnie się zastanowię, zanim zdecyduję się być czyjąkolwiek druhną.

Po jakimś czasie od feralnego ślubu przyjaciółki z lat dzieciństwa, serfując w internecie, natknęłam się na pewien termin. Bridezilla. To amerykańskie słowo określa Pannę Młodą, która chce mieć doskonale urządzoną ceremonię, wyłącznie podług swojej wizji. Przez swoją perfekcyjność staje się kłótliwą, nieznośną Godzillą, która niszczy wszystko na swojej drodze, aby tylko dojść do ślubnego kobierca… Nagle zrobiło mi się przykro.

Małgosia wspomina, że na ślubie amerykańskim nie miała zbyt wielu obowiązków. – Ślub organizowany był w lesie, więc pamiętam, że jako druhny miałyśmy za zadanie skonstruować drogowskazy ułatwiające gościom dojście na miejsce ceremonii. Właściwie moja rola sprowadzała się do tego, aby wraz z pozostałymi druhnami i drużbami uczestniczyć w obrzędzie, czyli stać i ładnie wyglądać. Jednym słowem robiliśmy za dekorację. Panowie byli dobrani do nas wzrostem, co tylko potwierdziło, że tworzyliśmy przede wszystkim element ozdobny. Przypomnę tylko, że uroczystość odbyła się w Karolinie Północnej, gdzie temperatura i wilgotność powietrza były bardzo wysokie, toteż nie muszę chyba szczegółowo opisywać reakcji skóry w takich warunkach klimatycznych w połączeniu ze sztucznym materiałem, w jaki byłam przyodziana. Wesele skończyło się już o północy. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, wraz z wybiciem dwunastej goście rozpierzchli się do domów. Przy stole zostali jedynie polscy goście, którzy jak na polską tradycję przystało, weselili się do białego rana. Tę część uroczystości wspominam najmilej.

Będąc druhną masz szansę doświadczyć niesamowitych wrażeń. Obserwujesz zachowania Pary Młodej. Emocje malujące się na ich twarzach zmieniają się z sekundy na sekundę, od szczęścia po niepokój, od strachu przez ulgę po zadowolenie. Jako zwykły gość pewnie nie byłabyś w stanie wszystkiego wychwycić.

Czy bycie druhną to odpowiedzialne zadanie? Na pewno tak. Druhny to nie tylko te, które pomagają w aranżowaniu wieczoru panieńskiego czy czuwaniu nad przebiegiem przyjęcia weselnego, ale także osoby podnoszące na duchu, dbające o komfort przyszłej mężatki.

Panny Młode! Dokonujcie wyborów umiejętnie i nie oceniajcie przyszłych druhen powierzchownie, nie tylko pod kątem zlecanej im roli. Człowiek to zbiór wielu cech, jednostka, na którą wpływ mają inne jednostki… W całym tym zamieszaniu pamiętajmy, aby nie dać się ponieść skrajnym emocjom, gdyż po drodze możemy stracić coś bardzo cennego. Przyjaźń cementują wspólne wspomnienia. Zatem będąc w roli druhny, Panny Młodej czy gościa weselnego zadbajmy o to, aby były one jak najpiękniejsze.

Koncept cyklu: Marta Koszarek; Opracowanie: Agnieszka Szewczyk
Zdjęcia: www.ourlaboroflove.com