Strefa dla mężczyzn

Barberian Academy & Barber Shop to miejsce niezwykłe. Tylko dla prawdziwych mężczyzn. To właśnie tutaj każdy z nich może się zrelaksować, odprężyć i zapomnieć o wszelkich problemach.

To idealna przestrzeń, aby nabrać dystansu przed ślubem, żeby przygotować się do ceremonii, zadbać o swój wygląd, a także spędzić ostatnie chwile „wolności” ze swoimi kumplami, całkowicie bez obecności kobiet. Tylko w rozmowie z nami Adam „Nergal” Darski, współwłaściciel tego miejsca, opowiada o tajnikach pracy barbera i o tym, jak przenieść się w prawdziwy męski świat.

 

Edyta Folwarska: Panie Adamie, często zdarza się, że mężczyźni przed ślubem przychodzą do Was zadbać o swój wygląd?

Adam „Nergal” Darski: Oczywiście, zdarza się, aczkolwiek nie jest to nasza codzienna rutyna. Pewnie niejeden brodacz podejmuje taką decyzję i rzeczywiście gościmy przyszłych mężów w Barberianie, ale ich odsetek nie przekłada się na naszą całą klientelę. Fani Barberiana to po prostu mężczyźni z najróżniejszych światów, którzy przychodzą zrelaksować się i w profesjonalny sposób zadbać o swoje twarzowe zarosty. A jako ciekawostkę zdradzę, że zdarzyło nam się parę razy wynająć zakład na wieczór kawalerski.

 

E.F.: To dosyć niezwykły pomysł na spędzenie ostatniego męskiego wolnego czasu. Jak wygląda taki wieczór kawalerski w Barber Shopie?

A.N.D.: Panowie wynajmują zakład, wcześniej ustalają z nami, ilu potrzebują barberów: jednego czy dwóch, w zależności od tego, jak liczna jest grupa gości. Przychodzą do zakładu po godzinie 18.00 i w swoim gronie się odprężają. Oczywiście, w towarzystwie whisky, którą nieodpłatnie częstujemy, albo dobrego piwa. Zdarza się, że panowie są niepijący, wtedy kosztują naszej fantastycznej kawy albo wody Evan. Podczas takiego wieczoru odbywają się męskie rozmowy. Panowie mówią o życiu, kobietach, samochodach, muzyce, ogarniając przy tym swoje brody, wąsy czy łysiny. Spędzają fantastycznie czas, którego wspólnym mianownikiem jest zawsze jakość. Uważam, że to świetny pomysł, i to jest właśnie taka dodana wartość do historii naszych salonów.

E.F.: Przyszli mężowie na pewno zastanawiają się, kiedy najlepiej zadbać o swoją brodę: w dniu ślubu, a może dzień przed nim?

A.N.D.: Po takim profesjonalnym goleniu broda od razu świetnie wygląda. Pan Młody spokojnie może odwiedzić nas w dniu ślubu. Mój perkusista brał ślub po południu, a przyszedł do nas z wizytą o godzinie 8.00 rano i to się okazała idealna pora. Po zabiegu nie tylko był odprężony, ale i wyglądał świetnie, bardzo świeżo. Myślę, że mężczyźni wiedzą, że po nocy jednak ten zarost potem sami muszą wymodelować, więc dzień ślubu jest czasem idealnym. W Barberian Academy & Barber Shop mamy w ofercie przeróżne kosmetyki do pielęgnacji męskiego zarostu. Każdy mężczyzna zasiadający w naszym fotelu po zabiegu może poprosić o „namaszczenie” brody olejkami o różnorodnych zapachach. Osobiście uwielbiam ten rytuał. Podkreślę, że nie ma w tym ani grama zniewieścienia, mężczyźni po prostu to lubią. Zabieg naprawdę relaksuje i odpręża. I myślę, że powinniśmy oswajać się z tą kulturą, bo jest po prostu piękna i na pewno pożytecznie wpływa na nasze samopoczucie oraz higienę skóry, włosów i nie tylko…

 

 

E.F.: Ile czasu mężczyźni spędzają w Barberian Academy?

A.N.D.: Wszystko zależy od potrzeb naszego klienta. Trudno dokładnie określić czas trwania zabiegów. Można usiąść na fotel i na 30 minut. To zależy, czy golimy jedynie brodę, czy robimy komplet: broda, wąsy, głowa. Czy tylko głowa, czy rytuał gorącego ręcznika. Mamy także mistrza Romana, który małymi pochodniami depiluje panom uszy. Muszę dodać, że jest to absolutnie widowiskowy zabieg, mężczyźni też to uwielbiają. Klient może u nas spędzić od 30 minut do półtorej godziny. Zależnie od potrzeb.

E.F.: Jak często po takich zabiegach należy do Was wracać? 

A.N.D.: To jest sprawa bardzo indywidualna. Klienci sami decydują o częstotliwości wizyt. Wszystko zależy od tego, jaki mają zarost, jak szybko odrastają im włosy etc., etc. Zdarzają się tacy, którzy są zapisani raz w tygodniu albo raz na dwa tygodnie i przychodzą zawsze o tej samej porze, co staje się coraz częstszą praktyką. Panowie najczęściej wracają do tego samego barbera, tego, który im najbardziej odpowiada. W tej chwili mamy ich aż siedmiu, każdy posiada swój niepowtarzalny styl. Nie ukrywam, że bardzo ważna jest też chemia pomiędzy klientem a barberem. Wszystko jest bardzo indywidualną kwestią. Ja na przykład lubię siadać w fotelu barberskim co 10–14 dni, bo właśnie wtedy nadchodzi ten moment, że mój zarost potrzebuje profesjonalnej pielęgnacji, a ja znowu chcę się czuć świeżo i komfortowo.

E.F.: Jacy mężczyźni przychodzą do Was? I najważniejsze pytanie: Czy kobiety mają wstęp?

A.N.D.: Oczywiście, że kobiety mają wstęp. Aczkolwiek nie wiem, czy znajdą coś dla siebie, na pewno nie ma u nas kolorowych, plotkarskich gazet (śmiech). Gramy muzykę czysto rockową, osadzoną w klasyce gatunku. To bardzo męski świat, męskie miejsce, które po sam sufit wypełnione jest feromonami (śmiech). Oczywiście, są też w Polsce takie radykalne barber shopy, z którymi się przyjaźnimy, które nawet mają tabliczki „Kobietom wstęp wzbroniony”. Bardzo często panie przyprowadzają do nas swoje dzieci, kilkuletnich synów. I tak na przykład ostatnio był u nas 4,5-letni chłopiec. Miał na imię Zenon, przyszedł ze swoim tatą, który korzystał z naszego serwisu, i była też mama z córką. W takiej sytuacji panie sobie grzecznie czekają, obserwują i podziwiają swoich mężczyzn. To jest piękny widok, gwarantuję! Najfajniej jest, kiedy żony, matki – jeżeli już są obecne – nie wtrącają się w decyzje swoich mężczyzn, i to też otwarcie sugerujemy. Zdarzały się sytuacje, że pani była zbyt kreatywna, dyrygowała i mówiła mężowi, jaką ma mieć fryzurę. Wtedy takie panie bardzo grzecznie zostają wyproszone (śmiech). Jedna z nich kiedyś obraziła się, ale ostatecznie chyba zrozumiała tę żelazną zasadę. Być może rządzi swoim mężem w domu, ale w barber shopie rządzą mężczyźni. Ja uwielbiam kobiety, proszę mnie źle nie zrozumieć, ale salony fryzjerskie dla kobiet funkcjonują na innych prawach. Moja opinia nie jest odosobniona. W damskich salonach męska cierpliwość i nerwowość zostaje często wystawiona na próbę. Osobiście nie wchodzę w miejsca, gdzie mnie coś nudzi czy irytuje… To jest przestrzeń kobiety i ja ją szanuję, ale wolę być strzyżony w Barberianie, gdzie mogę się zrelaksować i zapomnieć o całym Bożym świecie.

E.F.: Czy z czasem mężczyźni zaczęli śmielej korzystać z usług barberskich?

A.N.D.: Od momentu otwarcia mamy wielu klientów i jest to tendencja rosnąca. Zaczynaliśmy od dwóch barberów, teraz mamy ich siedmiu, docelowo będzie ich dziesięciu w Warszawie. Kolejne barber shopy chcemy otworzyć we Wrocławiu, być może w Poznaniu i w Trójmieście. Mężczyźni coraz bardziej się tym interesują, coraz częściej profesjonalnie dbają o swój zarost. Podkreślę, że to nie jest trend, to element higieny.

ROZMOWA : Edyta Folwarska

ZDJĘCIA: materiały prasowe