Zapomniane zwyczaje ślubne z całego świata

Dziś ślub to przede wszystkim ogromna impreza z białą suknią i zakochanymi na pierwszym planie, a branża ślubna pęka w szwach od nowości i dodatkowych atrakcji dla nowożeńców i ich gości. To radosny dzień symbolizujący połączenie się dwóch kochających się osób.

A czy wiecie, że kiedyś zawarcie małżeństwa było najzwyklejszą formą kontraktu niemal biznesowego, a Panna Młoda zamiast w bieli występowała w czerwieni? Przed Wami najciekawsze, naszym zdaniem, zapomniane zwyczaje ślubne z całego świata.

Bielszy odcień bieli

Naszą podróż po dawnych zwyczajach ślubnych rozpoczynamy w XVI-wiecznym Paryżu, kiedy to Maria I Stuart stanęła na ślubnym kobiercu z przyszłym królem Francji, Franciszkiem II. Przebojowa i kontrowersyjna Panna Młoda wywołała niemały skandal, ponieważ zdecydowała się na suknię ślubną w kolorze… bieli. Ówcześnie barwa ta kojarzona była z żałobą i smutkiem, dlatego potraktowano to jako złą wróżbę. Zwyczajowo w czasach Marii i Franciszka strój Panny Młodej miał odzwierciedlać jej status społeczny i majątkowy, zatem najzamożniejsze dziewczęta szły do ślubu w kolorowych, bogato zdobionych sukniach, wykonanych z przeróżnych materiałów, a nawet futer. Natomiast w Chinach i Indiach tradycyjnym kolorem sukni ślubnej była czerwień. Zwyczaj ten praktykowany jest do dziś, jednak coraz rzadziej ze względu na ekspansję kultury Zachodu, więc obecnie również na Dalekim Wschodzie Panny Młode, wzorem swoich koleżanek z Europy i Stanów Zjednoczonych, wybierają biel.

Prawdziwą modę na białe suknie ślubne wprowadziła dopiero blisko 300 lat później królowa Wiktoria podczas swojego ślubu z księciem Albertem. Ogromna popularność królowej i nieco inne już czasy sprawiły, że od momentu królewskiego ślubu wszystkie Panny Młode wzorowały się na Wiktorii. I tak jest do dziś.

Ślub − dziś, miłość − później

Miłość w kontekście ślubu to dość nowy wynalazek. Jeszcze do początków XX wieku oczywiste było, że partnera na dalszą życiową wędrówkę wybierali dla swoich dzieci rodzice. Była to − zwykle korzystna dla obu stron − „umowa handlowa”. Dzięki takiemu podejściu do ślubu łączono ze sobą największe i najznamienitsze rody, wygrywano w politycznych potyczkach i ratowano podupadłe rodzinne majątki.

Zdarzało się i tak, że na wybór potencjalnego partnera czy partnerki dla swoich dzieci nie czekano zbyt długo i decyzja o tym, kto z kim i kiedy weźmie ślub zapadała tuż po narodzinach dziecka. Do dziś zwyczaj ten praktykowany jest między innymi w niektórych regionach Chin oraz Indii, ale młodzi coraz częściej stawiają zdecydowany opór i sami chcą decydować o tym, z kim połączą swoje życie.

Przed obrączkami

Mało kto wie, że wymienianie się obrączkami przez Parę Młodą w trakcie ślubu to zwyczaj niemal tak stary jak sama instytucja małżeństwa. Ceremoniał ten zapoczątkowano już w starożytnym Rzymie, a w IX wieku przejęło go również chrześcijaństwo, choć początkowo obrączki symbolizowały tylko zaślubiny z Kościołem lub Bogiem. Co zatem było przed obrączkami? W starożytnym Rzymie Pan Młody obwiązywał swoją wybrankę pasem z owczej skóry, co miało zapewnić trwałość związku małżeńskiego. Po uroczystości zaślubin świeżo upieczony mąż rozwiązywał pas i stąd wzięło się powiedzenie „rozpiął jej pas”, które oznacza dosłownie „ożenił się z nią”. W Polsce zaś do XVIII wieku zamiast obrączkami wymieniano się ślubnymi wieńcami, a tracące swój wianek Panny Młode, staropolskim zwyczajem, miały podczas oczepin obcinany warkocz, a głowę obwiązywaną białą chustą.

Zaręczyny bez pierścionka

Dziś pierścionek zaręczynowy to symbol i sygnał dla rodziny Narzeczonych, że wkrótce odbędą się ślub i wesele. Mało kto wyobraża sobie zaręczyny bez pierścionka − każda z nas marzy o romantycznej scenie, kiedy to ukochany wsunie nam na palec przepiękny pierścionek. Nie ma on w zasadzie żadnego znaczenia poza przywiązaniem do tradycji. Jej początki pokazują jednak, że kiedyś było zupełnie inaczej. Otóż pierścionki zaręczynowe pojawiły się, gdy sytuacja zaręczonych kobiet uległa zmianie w latach 30. XX wieku. Wcześniej, gdy Pan Młody zmienił zdanie i zerwał zaręczyny, mogły one dochodzić swych praw w sądzie. Należy przy tym pamiętać, że zaręczyny były dla kobiety sporym wyrzeczeniem i stratą czasu – co obecnie jest dość trudne do zrozumienia. We wspomnianych latach 30. zaczęto odchodzić od rozwiązywania konfliktów narzeczonych na drodze prawnej i stąd pojawił się pierścionek zaręczynowy jako swoiste zabezpieczenie interesów przyszłej Panny Młodej. Oczywiście, po zerwaniu zaręczyn pierścionek, zgodnie ze zwyczajem, nie wracał do ofiarodawcy.

 

Noc poślubna

Najbardziej niezrozumiałe i kontrowersyjne dla współczesnej kultury są zwyczaje dotyczące tradycji nocy poślubnej. Dziś to bardzo intymna część ślubu i wesela, podczas której młodzi małżonkowie, po weselu, zostają sami. Nie zawsze jednak tak było. Zwyczajem pokładzin, który w Niemczech praktykowany był aż do XVII wieku, w nocy poślubnej brali udział wszyscy obecni na ślubie i weselu goście. Zebrani podsłuchiwali lub nawet podglądali Parę Młodą, a później wspólnie świętowali dopełnienie ślubnej tradycji. Ślub bowiem stawał się ważny tylko wtedy, gdy małżeństwo zostało skonsumowane. Istotne było również upewnienie się, że Panna Młoda przed ślubem pozostawała niewinna.

Innym, mrożącym krew w żyłach zwyczajem jest prawo pierwszej nocy. Obowiązywało ono przez bardzo krótki okres w średniowiecznej Francji i we Włoszech, ale powszechnie spotykane było u ludów Afryki. Zasada była prosta − najważniejszy mężczyzna w wiosce miał prawo pierwszeństwa do nocy z Panną Młodą przed jej nowo zaślubionym mężem. Zwyczaj ten jeszcze do niedawna, choć tylko formalnie, obowiązywał na wyspie Sark, ale już od lat nie jest praktykowany.

Posag i wiano

Na Zachodzie zwyczaj nie jest praktykowany już od dawna, ale wciąż w niektórych krajach spotkać się można z obowiązkiem wnoszenia posagu. Posag to był majątek, jaki wnosiła Panna Młoda do swojej nowej rodziny. Było to absolutnie obowiązkowe i bez odpowiedniego posagu ciężko wydawało się córkę za mąż, stąd też dużo córek w rodzinie traktowano jak dopust boży. Posag był również znakomitym interesem dla znamienitych, ale zubożałych rodzin − dobrze żeniąc swojego syna, rodzice mogli nieco podreperować rodzinny budżet. Obowiązek wniesienia majątku do małżeństwa spoczywał również na Panu Młodym, który dysponował wianem. Wiano miało na celu zabezpieczenie finansowe żony na wypadek jego śmierci, co wydaje się i dziś bardzo praktyczne, a w czasach, gdy kobiety w przeważającej większości nie pracowały − niezbędne.

 

Starożytna nowoczesność

A teraz zaproszę Was w daleką podróż w czasie i przestrzeni, podczas której odwiedzimy starożytny Egipt. Tam zwyczaje ślubne były chyba najbardziej niezwykłe ze wszystkich omówionych wyżej, bo… bardziej nowoczesne niż współczesne. Wyobraźcie sobie, że w starożytnym Egipcie kobieta mogła, ale nie musiała wyjść za mąż. W przeciwieństwie do czasów nieco późniejszych, kiedy to staropanieństwo oznaczało dla kobiety w najlepszym wypadku towarzyski ostracyzm, a w najgorszym skrajne ubóstwo − w Egipcie kobieta mogła być całkowicie niezależna. Mogła posiadać własny majątek i dysponować nim wedle uznania. Mogła również sama wybrać sobie kandydata na męża i nikt nie miał prawa jej tego zabronić. Nie było również zwyczaju ceremonii ślubnej − wystarczyło razem zamieszkać, aby być uważanym za małżeństwo. Egipcjanka nigdy też nie rezygnowała ze swojego nazwiska. Nie bez powodu więc w starożytnych tekstach żona określana była jako siostra, towarzyszka życia.

Tekst: Aleksandra Łańcucka